-------
| bookZ.ru collection
|-------
| Jan Kochanowski
|
| Fraszki
-------
Jan Kochanowski
FRASZKI
Księgi pierwsze
Do Baltazera
Nie dziw, żeć głowa, Baltazarze, chora;
Siedziałeś wedle głupiego doktora.
Do Chmury [1 - Chmura – zapewne dworzanin królewski, upamiętniony również przez Piotra Rojzjusza w zbiorze Carmina.]
Mówiłem ja tobie, Chmura,
Że przy kuchni bywa dziura;
Aleś mnie ty nie chciał wierzyć,
Wolałeś swym grzbietem zmierzyć.
O tymże [2 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg pierwszych pt. Do Chmury.]
Wierzę, od początku świata
Nie były tak suche lata;
Oczy nasze to widziały:
Chmury się w rzekach kąpały.
Do gospodyniej
Ciebie zła lwica w ogromnej jaskini
Nie urodziła, moja gospodyni,
Ani swym mlekiem tygrys napawała;
Gdzieżeś się wżdy tak sroga uchowała,
Że nie chcesz baczyć na me powolności
Ani mię wspomóc w mej wielkiej trudności?
O którą samażeś mię przyprawiła,
Że chodzę mało nie tak jako wiła.
Wprawdzie żeć się już nie wczas odejmować;
Ja ciebie muszę rad nierad miłować.
Ty się w tym pomni, masz li mię mieć g’woli
Z mej dobrej chęci czyli po niewoli.
Do gościa [3 - Do gościa – czyli do czytelnika.]
Jeśli darmo masz te książki,
A spełna w wacku [4 - w wacku – w woreczku, sakiewce.] pieniążki,
Chwalę twą rzecz, gościu–bracie,
Bo nie przydziesz ku utracie;
Ale jesliś dał co z taszki [5 - taszka – sakiewka.],
Nie kupiłeś, jedno fraszki.
Do gościa
Nie pieść się długo z mymi książeczkami,
Gościu, boć rzeką: „Bawisz się fraszkami.”
Do Hanny
Chybaby nie wiedziała, co znaczy twarz blada
I kiedy kto nie g’rzeczy, Hanno, odpowiada,
Często wzdycha, a rzadko kiedy się rozśmieje —
Tedy nie wiesz, że prze cię moje serce mdleje?
Do Jakuba
Że krótkie fraszki czynię, to, Jakubie, winisz?
Krótsze twoje nierówno, bo ich ty nie czynisz.
Do Jana [6 - Fraszka niewątpliwie o sobie samym.]
Radzę, Janie, daj pokój przedsięwzięciu swemu,
Bo bądź krótko, bądź długo, przedsię przydzie k’temu,
Że się człowiek obaczy, a co mu dziś miło,
To mu będzie za czasem wstyd w oczu mnożyło.
Tę rozkosz, którą teraz tak drogo szacujesz,
Puścisz taniej po chwili, gdy prawdę poczujesz.
A tak, co ma czas przynieść, uprzedź go ty raczej,
Odmień swój bieg, a żagle nakręć w czas inaczej!
Świadomeś słów łaskawych i pięknej postawy,
Zdradę widzisz, znajże więc, co przyjaciel prawy!
A ty, o morska Wenus, chluśni z raz tej paniej,
A pomści się wzdychania i moich z łez na niej!
Do Jósta
Wiesz, coś mi winien; miejże się do taszki [7 - Jak wkazuje aluzja do „taszki”, adresatem utworu jest zapewne skarbnik królewski Jost Ludwik Decjusz (młodszy, zm. 1567).],
Bo cię wnet włożę, Jóstcie, między fraszki!
Do Kachny
Pewnie cię moje zwierciadło zawstydzi,
Bo się w nim, Kachno, każdy szpetny widzi.
Do Marcina
A więc by ty, Marcinie, przed tym nie ugonił,
Co to siedzi jako wróbl, a oczy zasłonił;
Niech on chwali Żmudzinki, że bywają trwałe;
By miał mądzie jako sam, tedy przedsię małe.
Do Mikołaja Firleja
Jesliby w moich książkach co takiego było,
Czego by się przed panną czytać nie godziło,
Odpuść, mój Mikołaju, bo ma być stateczny
Sam poeta, rym czasem ujdzie i wszeteczny.
Do Mikołaja Mieleckiego [8 - Mikołaj Mielecki (zm. 1585) – starosta chmielnicki (1557 r.), później wojewoda podolski i hetman, przyjaciel Kochanowskiego.]
Nie dar jaki kosztowny, ale co przemogę,
Dam ci parę wirszyków, Mielecki, na drogę:
Boże daj, być się dobrze na wszytkim wodziło,
Byś we zdrowiu oglądał, na co patrzać miło.
Na mię bądź łaskaw, jakoś zawżdy okazował;
Nie był ten łaskaw, kto do końca nie miłował.
Do miłości
Chyba w serce, Miłości, proszę, nie uderzaj,
Ale na każdy członek inszy śmiele zmierzaj!
Do paniej
Co usty mówisz, byś w sercu myśliła,
Barzo byś mię tym, pani, zniewoliła;
Ale kiedy mię swym miłym mianujesz,
Podobno dawnym zwyczajom folgujesz.
Do paniej
Imię twe, pani, które rad mianuję,
Najdziesz w mych rymiech często napisane,
A kiedy będzie od ludzi czytane,
Masz przed inszymi, jesli ja co czuję [9 - Masz przed inszymi, jesli ja co czuję – przewyższasz innych, jeśli ja trafnie to czuję.].
Bych cię z drogiego marmoru postawił,
Bych cię dał ulać i z szczerego złota
(Czego uroda i twa godna cnota),
Jeszcze bych cię czci trwałej nie nabawił.
I mauzolea, i egiptskie grody
Ostatniej śmierci próżne być nie mogą [10 - Ostatniej śmierci próżne być nie mogą – nie mogą ostatecznie być wolne od zagłady.];
Albo je ogień, albo nagłe wody,
Albo je lata zazdrościwe zmogą;
Sława z dowcipu [11 - Sława z dowcipu – sława oparta na talencie poetyckim.] sama wiecznie stoi,
Ta gwałtu nie zna, ta się lat nie boi.
Do paniej
Pani jako nadobna, tak też i uczciwa!
Patrząc na twą wdzięczną twarz, rymów mi przybywa,
Które jeśli się ludziom kiedy spodobają,
Nie więcej mnie, niż tobie, być powinne mają.
Do Pawełka
Kiedy żorawie polecą za morze,
Nie bywaj często, Pawełku, na dworze,
Aby na tobie nie poklwali [12 - poklwali – pokłuli.] skóry,
Mnimając, żeś ty z Pigmeolów [13 - z Pigmeolów – z Pigmejów, karzełków, z którymi wedle podań greckich żurawie prowadziły wojnę.] który.
Do Pawła
Dobra to, Pawle (możesz wierzyć), szkoła,
Gdzie każą patrzać na poślednie koła.
Człowiek, gdy mu się wedle myśli wodzi,
Mnima, że prosto nie po ziemi chodzi;
Ale nietrwała rozkosz na tym świecie,
Upadnie jako kwiat za kosą lecie.
Do Pawła
Pawle, rzecz pewna, u twego sąsiada
Możesz długiego nie czekać obiada,
Bo w mej komorze szczera pajęczyna,
W piwnicy także coś na schyłku wina.
Ale chleb (według przypowieści) z solą
Każę położyć prze cię z dobrą wolą.
Muzyka Muzyka będzie, pieśni też dostanie,
A k’temu płacić nie potrzeba za nie,
Bo się tu ten żmij rodzi tak okwito,
Lepiej daleko niż jęczmień, niż żyto.
Przeto siądź za stół, mój dobry sąsiedzie,
Boś dawno bywał przy takiej biesiedzie,
Gdzie śmiechu więcej niż potraw dawają:
Ale poetom wszytko przepuszczają.
Do Pawła Stępowskiego [14 - Paweł Stępowski – przyjaciel Kochanowskiego, sekretarz królewski, dyplomata i poeta.]
Sam pannę ściskasz, sam się zakazujesz [15 - zakazujesz (starop.) – zalecasz się.],
Sam w ucho szepcesz, sam, Pawle, całujesz,
Wszytkoś sam zabrał, ani się dasz pożyć [16 - pożyć (starop.) – pokonać.] —
A jeszcze by cię do fraszek nie włożyć?
Do Stanisława
Co mi Sybilla prorokuje ninie?
„Źle trzem – powiada – o jednej pierzynie.”
Znać, Stanisławie, że się ta pieśń była
Mym towarzyszom dobrze w głowę wbiła.
Bom ja sam jeden został z tej drużyny,
Co pociągali na się tej pierzyny.
Oni już tylko legają po parze,
Ja przedsię ziębnę samotrzeć do zarze.
Do Walka
Walku mój, tym mię nie rozgniewasz sobie,
Że się me fraszki kiepstwem zdadzą tobie.
Bych ja też w nich był baczył statek jaki,
Wierz mi, nie byłby tytuł na nich taki.
Epitafium dziecięciu
Byłem ojcem niedawno, dziś nie mam nikogo,
Co by mię tak zwał, takem w dzieci zniszczał srogo.
Wszytki mi śmierć pożarła; jedno śmierć połknęło,
Haftkę lichą połknąwszy, tak swój koniec wzięło.
Epitafium dziecięciu
Ojcze, nade mną płakać nie potrzeba,
Moja niewinność wniosła mię do nieba;
Bodaj tak wiele tobie przyczyniła,
Ile mnie sroga śmierć lat ukrzywdziła.
Epitafium Jędrzejowi Żelisławskiemu
W jegoż gospodzie o wieczornej chwili
Żelisławskiego niewinnie zabili
Swowolni ludzie; kto chce słowo miłe
Dać temu grobu, przeklinaj opiłe!
Epitafium Kosowi [17 - epitafium – napis nagrobkowy.]
Z żalem i z płaczem, acz za twe nie stoi,
Mój dobry Kosie, towarzysze twoi
W ten grób twe ciało umarłe włożyli,
Którzy weseli wczora z tobą byli.
Śmierć za człowiekiem na wszelki czas chodzi;
Niech zdrowie, niech nas młodość nie uwodzi,
Bo ani wzwiemy, kiedy wsiadać każą [18 - wsiadać – domyślne: do łodzi Charona, umierać.],
A tam ani płacz, ani dary ważą.
O tymże [19 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg pierwszych pt. Epitafium Kosowi.]
Wczora pił z nami, a dziś go chowamy;
Ani wiem, czemu tak hardzie stąpamy?
Śmierć nie zna złota i drogiej purpury,
Mknie po jednemu jako z kojca kury.
Epitafium Krysztofowi Sienieńskiemu
Tylko cię tu na ziemię szczęście ukazało,
Dalej cię mieć, Krysztofie, na świecie nie chciało.
Czy to gorzej, czy lepiej? – Wy sami widzicie,
Którzy tego i tego świata smak pomnicie.
Epitafium Wojciechowi Kryskiemu [20 - Wojciech Kryski (zm. 1566) – prawnik, dyplomata, dworzanin Zygmunta Augusta, sportretowany przez Górnickiego w Dworzaninie jako znawca zwyczajów renesansowych.]
Płaczą cię starzy, płaczą cię i młodzi,
Dwór wszystek w czerni prze cię, Kryski, chodzi,
Abowiem ludzkość i dworstwo przy tobie
W jednymże za raz pochowano grobie.
Drugie Temuż [21 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg pierwszych pt. Epitafium Wojciechowi Kryskiemu.]
Hiszpany, Włochy i Niemce zwiedziwszy,
Królowi swemu cnotliwie służywszy
Umarłeś, Kryski, i leżysz w tym grobie;
Mnieś wielki smutek zostawił po sobie.
A iż płacz próżny i żałość w tej mierze,
Tym więtszą i płacz, i żałość moc bierze.
Epitafium Wysockiemu [22 - Prawdopodobnie chodzi tu o Marcina Wysockiego (zm. 1568), dworzanina Zygmunta Augusta.]
Urodziłem się w Prusiech, Wysockim mię zwano,
Umarłem w młodym wieku i tu mię schowano.
U śmierci w tejże cenie młody co i stary,
Napadnie li jej na raz, nie da doróść miary.
Na Barbarę [23 - Fraszka o temacie u Kochanowskiego pospolitym (zob. I 7 Na starą). Dowcip polega na sztuczce rymowej, wiersze bowiem parzyste zamiast wyrazu oczekiwanego wprowadzają całe zwroty, rzekomo maskujące drwiny z podstarzałej zalotnicy. Owe wyrazy oczekiwane to: babo, lata, wnuki, dupia, do domu, legaj, szalej, młody, paciorki, stary, za tobą, szydzą, matka.]
Jakoś mi już skaczesz słabo,
Folguj sobie, miła Barbaro, proszę cię.
Czart rozskakał tego swata,
Nie dba nic, choć kto ma lada co przed sobą.
Okazuje swoje sztuki,
Alboć nie wie, że masz w Nuremberku [24 - Nuremberk – Norymberga.] towar?
Ale ty wżdy nie bądź głupia,
Nieznajomym nie daj dudkować przed sobą.
Nie zwierzaj się leda komu,
Nie puszczaj mnichów do dobrego mieszkania.
I kapłanów się wystrzegaj,
Raczej sama zawżdy letanije śpiewaj!
A chcesz li mię słuchać dalej,
Moja Barbaro, nie szacuj dobrych ludzi!
Zawżdy raczej szukaj zgody,
Niech za cię skacze, kto młotem dobrze robi.
Możesz odpruć i te wzorki,
Czyście tak nama z paciorkowym biczykiem.
A nie dufaj w żadne czary,
I pod pierzem szpetny staroświetski bieret.
Wiedzże, co masz czynić z sobą,
Bo lisi ogon [25 - Lisi ogon nosił u spodni błazen.] za towar nie uchodzi.
A łotrowie, co to widzą,
W oczy pięknie, w kącie szykują swe draby.
Domyślajże się ostatka,
Wszakeś już swym dziatkom marcypan rozdała.
Na butnego
Już mi go nie chwal, co to przy biesiedzie
Z zwycięstwy na plac i z walkami jedzie;
Takiego wolę, co zaśpiewać może
I co z pannami tańcować pomoże.
Na Fortunę [26 - Chodzi tu o Pogodę (gr. Kairos, łac. Occasio), boginię uosabiającą sposobną chwilę, sprzyjającą porę. Przedstawiano ją z długimi włosami na przedzie głowy, z tyłu nagiej na znak, że kto nie korzysta z chwili (nie chwytając jej jakby za włosy), ten, gdy się od niego odwróci, już jej nie złapie.]
W tym się Fortuny radzić nie potrzeba:
Chowaj swe dobrze, coć Bóg życzył [27 - życzył – tu: użyczył.] z nieba;
A kiedy będziesz miał pogodę na co,
Łapaj jej z przodku, z tyłu nie masz za co.
Na frasowne
Przy jednym szczęściu dwie szkodzie Bóg daje.
Głupi nie widzi, więc Fortunie łaje;
Baczny, co dobrze, to na wirzch wykłada,
A co nie g’myśli, to pilnie przysiada.
Na frasownego
Nie frasuj się na sługi, żeć się pożarli;
Trzeźwi słudzy z trzeźwimi pany pomarli.
Na gospodarza
Posadziłeś mię wprawdzie nie nagorzej [28 - Posadziłeś... nie nagorzej – tj. na miejscu bliskim gospodarza.],
Ale by trzeba mięsa dawać sporzej;
Przed tobą widzę półmisków niemało,
A mnie się ledwie polewki dostało.
Diabłu się godzi takowa biesiada!
Gościem czy świadkiem ja twego obiada!
Na grzebień
Nowy to fortel a mało słychany:
Na śrebrną brodę grzebień ołowiany [29 - grzebień ołowiany – służył do czernienia siwych włosów.].
Na hardego
Nie bądź mi hardym, chociaś wielkim panem,
Jam nie starostą ani kastellanem,
Ale gdy namniej podweselę sobie,
Siła mam w głowie panów równych tobie.
Na hardego
Nie chcę w tej mierze głowy psować sobie,
Bych się, mój panie, miał podobać tobie;
Widzę, żeś hardy – mnie też na tym mało [30 - mnie też na tym mało – mało mi zależy.],
Kiedy się tobie tak upodobało.
Na kogoś
Wyganiasz psa z piekarniej – ba, raczej sam wynidź,
Bo tu jednak masz diabła [31 - masz diabła – nic nie masz.] u kucharek czynić.
Na Konrata
Milczycie w obiad, mój panie Konracie;
Czy tylko na chleb gębę swą chowacie?
Na łakome
Na umyśle prawdziwe bogactwa zależą;
Pod nim srebro i złoto, i pieniądze leżą;
A temu bogatego imię będzie służyć,
Który szczęścia swojego umie dobrze użyć.
Ale kto ustawicznie leży nad liczmany,
Tylko tego słuchając, gdzie przedajne łany,
Ten równie jako pszczoła plastry w ul układa,
A drugi nic nie robiąc miód gotowy jada.
Na matematyka
Ziemię pomierzył i głębokie morze,
Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
Wiatrom rozumie [32 - Wiatrom rozumie (...) – zna zjawiska meteorologiczne.], praktykuje komu [33 - (...) praktykuje komu – ma uczniów, praktykantów, jest mistrzem.],
A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.
Na Matusza
„Matusz wąsów” lepiej rzec; bo wielką kładziemy
Rzecz pod małą, kiedy „wąs Matuszów” mówiemy.
Na miernika
Kiedyście się tych pomiarów tak dobrze uczyli,
Że wiecie, ilekroć koło obróci się w mili,
Zgadnicież mi, wiele razów, niż jeden raz minie,
Magdalena pod namiotem żywym [34 - pod namiotem żywym (starop.) – pod ludzkim ciałem.] duszą kinie [35 - duszą kinie (starop.) – przeżyje chwilę ekstazy.].
Na młodość
Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli,
Którzy chcą, żeby młodzi nie szaleli.
Na nabożną
Jesli nie grzeszysz, jako mi powiadasz,
Czego się, miła, tak często spowiadasz?
Na nieodpowiedną
Odmów, jeślić nie po myśli; daj, masz li dać wolą;
Słuchając słów niepotrzebnych aż mię uszy bolą.
Na niesłowną
Miałem nadzieję, że mi zyścić miano,
Tak jako było z chucią [36 - z chucią – z chęcią, z ochotą.] obiecano;
Ale co komu rzecze białagłowa,
Pisz jej na wietrze i na wodzie słowa.
Na niesłownego
Powiem ci prawdę, że rad obiecujesz,
A obiecawszy, potym się nie czujesz;
Fraszką by cię zwać, lecz to jeszcze mniejsza:
Jest w moich książkach fraszka stateczniejsza.
Na pany
Ciężko mi na te teraźniejsze pany:
Siebie nie baczą, a ganią dworzany.
„W on czas – pry – czystych zapaśników było,
Szermierzów, gońców, aż i wspomnieć miło.
A dziś co młodzi pachołcy umieją?
Jedno w się wino jako w beczkę leją.”
Prawda, że wielka w sługach dziś odmiana,
Ale też trudno o takiego pana,
O jakich nam więc starszy powiadali;
Oni się w męstwie, w dzielności kochali,
Dziś leda Żyda z workiem pieprzu wolą —
Nie dziw, że rzadko za tarczami kolą.
Na pieszczone ziemiany
Gniewam się na te pieszczone ziemiany,
Co piwu radzi szukają przygany.
Nie pij, aż ci się pierwej będzie chciało,
Tedyć się każde dobrym będzie zdało.
Na pijanego
Nie darmo Bakcha [37 - Bakcha – Bachusa, w mit. gr. boga wina.] z rogami malują,
Bo pijanego i dzieci poczują.
Niech głowa, niech mu służą dobrze nogi —
Sama postawa ukazuje rogi [38 - postawa ukazuje rogi – skłonność do awantur, stąd wyrażenie: rogata natura.].
Na poduszkę
Szlachetne płótno, na którym leżało
Owo tak piękne w oczu moich ciało,
Przecz [39 - przecz (starop.) – dlaczego.] tego smutny u Fortuny sobie
Zjednać nie mogę, aby głowie obie
Pospołu [40 - pospołu (starop.) – razem.] na twym wdzięcznym mchu leżały,
A zobopólnych [41 - zobopólnych (starop.) – wspólnych.] rozmów używały?
Więcej nie śmiem rzec, bo i tak się boję,
Że z tych słów Zazdrość myśl rozumie moję.
Na posła papieskiego
Pośle papieski rzymskiego narodu,
Uczysz nas drogi, a sam chybiasz brodu.
Nawracaj [42 - Nawracaj – w podwójnym znaczeniu tego wyrazu leży istota fraszki, podrwiwającej sobie z któregoś nuncjusza.] lepiej niżli twój woźnica,
Strzeż nas tam zawieźć, gdzie płacz i tesknica [43 - płacz i tesknica – aluzja biblijna: chodzi o „płacz i zgrzytanie zębów” w piekle (wg Św. Mateusza XXII 13).].
Na Sokalskie mogiły
Tuśmy [44 - Tuśmy – tu, tj. pod Sokalem w bitwie z Tatarami w r. 1519.] się mężnie prze ojczyznę bili
I na ostatek gardła położyli.
Nie masz przecz, gościu, złez nad nami tracić,
Taką śmierć mógłbyś sam drogo zapłacić.
Na starą
Teraz by ze mną zygrywać [45 - zygrywać – bawić się.] się chciała,
Kiedyś, niebogo, sobie podstarzała.
Daj pokój, prze Bóg! [46 - prze Bóg – w imię Boga.] Sama baczysz snadnie [47 - snadnie – z łatwością.],
Że nic po cierniu, kiedy róża spadnie.
Na starość
Biedna starości, wszyscy cię żądamy,
A kiedy przydziesz, to zaś narzekamy.
Na stryja [48 - Fraszka skierowana Jest do stryja poety, Filipa Kochanowskiego. Jako właściciel połowy Czarnolasu gospodarował on w majątku podczas nieobecności Jana Kochanowskiego, a w latach 1562–1563 miał z nim proces.]
Nie bądź mi stryjem [49 - Przysłowie łacińskie: „Nie obchodź się ze mną jak z wyrodnym bratankiem”, przytacza Horacy (Satyry II 3, 87).], Rzymianie mawiali,
Kiedy się komu karać nie dawali.
Bądź ty mnie Stryjem przedsię po staremu,
Jedno nic nie bierz synowcowi swemu.
Na swoje księgi
Nie dbają moje papiery
O przeważne [50 - przeważne – tu: o bardzo ważnych; o odważnych.] bohatery;
Nic u nich Mars, chocia srogi,
I Achilles prędkonogi [51 - Mars... Achilles – tu przywołani jako wyraz tematyki poważnej, wojenno–historycznej: w mit. gr. Mars był bogiem wojny, a Achilles występuje w eposie Homera, Iliadzie.];
Ale śmiechy, ale żarty
Zwykły zbierać moje karty.
Pieśni, tańce i biesiady
Schadzają się do nich rady [52 - rady – rade, z radością, chętnie.].
Statek tych czasów nie płaci [53 - Statek tych czasów nie płaci – stateczność jest w tych czasach nieopłacalna.],
Pracą człowiek próżno traci.
Przy fraszkach mi wżdy naleją,
A to wniwecz, co się śmieją.
Na Ślasę
Stań ku słońcu, a rozdziew gębę, panie Ślasa,
A już nie będziem szukać inszego kompasa [54 - kompas – zegar słoneczny.]:
Bo ten nos, coć to gęby już ledwe nie minie,
Na zębach nam okaże, o której godzinie.
Na śmierć
Obłudny świecie, jakoć się tu widzi,
Doszedłem portu; już więc z inszych szydzi!
Na Świętego Ojca [55 - Fraszka Jest przekładem końcowego dystychu epigramatu humanisty węgierskiego Jana z Panonii (1433–1490), skierowanego do Pawła II.]
Świętym cię zwać nie mogę, ojcem się nie wstydzę,
Kiedy, wielki kapłanie, syny twoje widzę.
Na ucztę
Szeląg [56 - szeląg – dawna moneta polska.] dam od wychodu [57 - wychod (starop.) – wychodek, toaleta.], nie zjem, jeno jaje [58 - (...) nie zjem, jeno jaje (...) (starop.) – nie zjem nic, tylko jajko.]:
Drożej sram, niźli jadam; złe to obyczaje.
Na utratne [59 - Fraszka jest okazem tzw. emblematu, obrazka alegorycznego: Kochanowski przełożył ją z Alciata, twórcy tego gatunku (Emblemata, 1531). Inny przekład Niedbałego figura sporządził Rej w Zwierzyńcu (1562, rozdz. IV, nr 22).]
Na przykrej skale, gdzie nikt nie dochodzi,
Zielone drzewo słodkie figi rodzi,
Których z wronami krucy zażywają,
Ludzie żadnego pożytku nie mają;
Takżeć nie wiem, z kim wszytko drudzy zjedzą,
A ludzie godni gdzieś na stronie siedzą.
O chłopcu
Pan sobie kazał przywieść białągłowę,
Aby z nią mógł mieć tajemną rozmowę.
Czekawszy chłopca dobrze długą chwilę,
Tak żeby drugi uszedł był i milę,
Pojźrzy pod okno, a ci sobie radzi!
I rzecze z góry do onej czeladzi:
„Po diable, synku, folgujesz tej paniej:
Jam kazał przywieść, a ty jedziesz na niej.”
O chmielu
Co to za sałata rana,
Rózynkami posypana? [60 - Z rodzynkami przyrządzano zarówno sałatę z młodych pędów chmielu, jak i polewkę piwną, podawaną często na śniadanie.]
Chmiel, jeśli dobrze smakuję;
Przetociem go w głowie czuję.
O dobrym panie
Dobry pan jakiś, jadąc sobie w drogę,
Ujźrzał u dziewki w polu bossą nogę.
„Nie chodź – powiada – bez butów, ma rada,
Bo macierzyzna tak zwietrzeje rada.”
„Łaskawy panie, nic jej to nie wadzi,
Chyba, żebyście pijali z niej radzi.”
O Doktorze Hiszpanie [61 - Bohaterem tej fraszki jest Piotr Rojzjusz (właśc.: Ruiz de Moroszm, 1571) – z pochodzenia Hiszpan, uczony humanista, poeta i pisarz łaciński, w latach 1541–1550 profesor prawa na Uniwersytecie Krakowskim, dworzanin i doradca prawny Zygmunta Augusta.]
„Nasz dobry doktor spać się od nas bierze [62 - spać się od nas bierze – odchodzi (zabiera się) od nas, aby udać się spać.],
Ani chce z nami doczekać wieczerze.”
„Dajcie mu pokój! najdziem go w pościeli,
A sami przedsię bywajmy weseli!”
„Już po wieczerzy, pódźmy do Hiszpana!”
„Ba, wierę, pódźmy, ale nie bez dzbana.”
„Puszczaj, doktorze, towarzyszu miły!”
Doktor nie puścił, ale drzwi puściły [63 - drzwi puściły – bo je wyważono.].
„Jedna nie wadzi, daj ci Boże zdrowie!”
„By jeno jedna” – doktor na to powie.
Od jednej przyszło aż więc do dziewiąci,
A doktorowi mózg się we łbie mąci.
„Trudny – powiada – mój rząd z tymi pany:
Szedłem spać trzeźwo, a wstanę pijany.”
Ofiara
Łuk i sajdak twój, Febe [64 - Febe (Febus) – promienny, jeden z przydomków Apollina, w mit. gr. opiekuna sztuk.], niech będzie, lecz strzały
W sercach nieprzyjacielskich w dzień boju zostały.
O fraszkach
Komu sto fraszek zda się przeczyść [65 - przeczyść – przeczytać.] mało,
Ten siła złego wytrwać może cało.
O fraszkach
Najdziesz tu fraszkę dobrą, najdziesz złą i śrzednią,
Nie wszytkoć mury wiodą materyją przednią;
Z boków cegłę rumieńszą i kamień ciosany,
W pośrzodek sztuki kładą i gruz brakowany.
O gospodyniej [66 - Anegdota cytowana przez Poggia Braccioliniego w utworze De facto cuiusdam iusto sed bruto.]
Proszono jednej wielkimi prośbami,
Nie powiem o co, zgadniecie to sami [67 - Nie powiem o co, zgadniecie to sami – można się domyślać, że propozycja złożona przez gościa była jednoznacznie erotyczna.].
A iż stateczna [68 - stateczna (przestarz.) – porządna, przyzwoita.] była białagłowa [69 - białagłowa (starop.) – kobieta.],
Nie wdawała się z gościem w długie słowa,
Ale mu z mężem do łaźniej kazała,
Aby mu swoję myśl rozumieć dała.
Wnidą do łaźniej, a gospodarz miły
Chodzi by w raju [70 - Chodzi by w raju (...) – tak jak w raju, nago.], nie zakrywszy żyły [71 - żyła (starop.) – tu: męski członek.].
A słusznie, bo miał bindasz [72 - bindasz (starop.) – męski członek.] tak dostały,
Żeby był nie wlazł w żadne famurały [73 - famurały a. femurały (starop.; z łac. femoralia) – gacie, pludry, zarówno męskie, jak i damskie.].
Gość poglądając dobrze żyw [74 - dobrze żyw (starop.) – ledwie żywy.], a ono [75 - ono – tu: przyrodzenie.]
Barzo nierówno pany podzielono [76 - Barzo nierówno pany podzielono – (przyrodzenie) nierówno rozdzielone między mężczyznami; nie każdy mężczyzna jest dobrze obdarzony przez naturę.].
Nie mył się długo [77 - Nie mył się długo – tu: mył, kąpał się krótko] i jechał tym chutniej [78 - chutniej (starop.) – chętniej.]:
Nie każdy weźmie po Bekwarku [79 - Bekwark (Walenty Greff, 1507–1576) – rodem z Siedmiogrodu, kompozytor i słynny lutnista na dworze Zygmunta Augusta. Pointa fraszki zacytowana została przez Piotra Statoriusza Stojeńskiego w gramatyce, co pozwala stwierdzić, że utwór powstał przed lipcem 1576 (data przedmowy gramatyki).] lutniej [80 - Nie każdy weźmie po Bekwarku lutniej – powiedzenie to oznacza: nie każdy został równie szczodrze wyposażony przez naturę.].
O gospodyniej
Starosta jednej paniej rozkazał objawić,
Że legata rzymskiego u niej miał postawić.
„Ba, toć – pry – legat prawy, co go stawiać trzeba [81 - Gospodyni wyraz „legat” (z łac.: poseł), wiąże z polskim „legać”.],
Ale w mym domu takim nie dawają chleba.”
O Hannie
Serce mi zbiegło, a nie wiem inaczej,
Jedno do Hanny, tam bywa naraczej [82 - naraczej – najchętniej.].
Tom był zakazał, by nie przyjmowała
W dom tego zbiega, owszem, wypychała.
Pójdę go szukać, lecz się i sam boję
Tam zostać. Wenus, powiedz radę swoję!
O Hannie
Tu góra drzewy natkniona,
A pod nią łąka zielona;
Tu zdrój przeźroczystej wody
Podróżnemu dla ochłody;
Tu zachodny wiatr powiewa,
Tu słowik przyjemnie śpiewa —
Ale to wszytko za jaje [83 - jaje – niewarte (wyjedzonego) jajka.]
Kiedy Hanny nie dostaje.
O Jędrzeju
Z sercam się rozśmiał Jędrzeja słuchając,
Kiedy do domu przyszedł narzekając
„A kat jej prosi [84 - A kat jej prosi (...) – a kto ja prosi.], by się ku mnie miała,
Teraz się, małpa [85 - małpa – ladacznica, kobieta lekkich obyczajów, tu: jako wyzwisko.], z podchłopia wyrwała [86 - (...) z podchłopia wyrwała – przyszła od innego mężczyzny lub podchłopię jako młodzieniec, wyrostek.].”
O Kachnie
Kachna się każe w łaźni przypatrować,
Jeslibych ją chciał nago wymalować;
A ja powiadam: gdzie nas dwoje siędzie,
Tam pewna łaźnia [87 - łaźnia (starop.) – określenie dotyczące zarówno miejsca, w którym się kąpano, jak również w drugim znaczeniu: stosunek seksualny.], mówię, łaźnia będzie.
O kocie
Słychał kto kiedy, jako ciągną kota? [88 - ciągną kota – kara ośmieszająca: winnego przeciągano przez wodę lub błoto, okręcając go powrozem, na którego drugim końcu uwiązywano kota. Stąd później w przenośni: wystawianie na pośmiewisko.]
Nie zawżdy szuka wody ta robota,
Ciągnie go drugi nadobnie na suszy.
Sukniej nie zmacza, ale wżdy mdło duszy.
O księdzu
Z wieczora na cześć [89 - cześć (starop.) – uczta.] księdza zaproszono,
Ale mu na noc małpę [90 - małpa (starop.) – ladacznica.] przywiedziono.
Trwała tam chwilę ta miła biesiada,
Aż ksiądz zamieszkał [91 - zamieszkał – zapomniał.] i mszej, i obiada!
O liście
Nie wiem, by ta niemoc była,
Co by się nie przyrzuciła.
Wczora mi pani pisała,
Że po trzy nocy nie spała.
Od tych czasów mi nie śmieszno
I sam nie śpię, co mię teszno.
O Łazickim a Barzym [92 - Imiona: Łazicki od łażenia, w sensie nieprzyzwoitym, chodzenia na kobiety;Barzy (czyt. Bar-zy) – szybki, prędki.]
Łazićki z Barzym, gospodarzu miły,
Jesliś nieświadom, jakowej są siły,
Chciej same tylko uważyć [93 - uważyć – rozważyć.] imiona,
A masz li rozum, niech spać idzie żona!
O miłości
Próżno uciec, próżno się przed miłością schronić,
Bo jako lotny nie ma pieszego dogonić?
O prałacie
I to być musi do fraszek włożono,
Jako prałata jednego uczczono.
Białychgłów młodych i panów niemało
Za jednym stołem pospołu siedziało.
Siedział też i ten, com go już mianował,
Bo dobrej myśli nigdy nie zepsował.
Mnich wedle niego, a po drugiej ręce
Pani co starsza. Słuchajże o męce:
Na pirwszym miejscu pannę całowano,
Także do końca podawać kazano [94 - pannę całowano, także do końca podawać kazano – zabawa w „podaj dalej”.].
Więc tego nie raz, ale kilka było,
A prałatowi by kąska niemiło [95 - by kąska niemiło – ani trochę nie jest przyjemnie.],
Bo co raz to go baba pocałuje,
A on zaś mnicha; więc mu się styskuje.
Miał czyściec prawy jeszcze na tym świecie,
Bodaj wam taki, co go mieć nie chcecie [96 - co go mieć nie chcecie – protestanci odrzucali wiarę w czyściec.].
O sobie
Dopiero chcę pisać żarty
Przegrawszy pieniądze w karty;
Ale się i dworstwo zmieni,
Kiedy w pytlu hrosza neni [97 - w pytlu hrosza neni – w sakiewce nie ma grosza. Czechizm użyty dla efektu komicznego.].
O Staszku
Gdy co nie g’rzeczy usłyszy mój Staszek,
To mi wnet każe przypisać do fraszek.
Bracie, by się to wszytko pisać miało,
Już by mi dawno papieru nie zstało.
O ślachcicu polskim
Jeden pan wielomożny niedawno powiedział:
„W Polszcze ślachcic jakoby też na karczmie siedział;
Bo kto jedno przyjedzie, to z każdym pić musi,
A żona, pościel zwłócząc, nieboga się krtusi.”
O śmierci
Śmiesznie to rzekła jedna białagłowa
Słuchając pieśni, w której są te słowa:
„Rada bym śmierci, by już przyszła na mię”;
– Proszę, kto śmiercią, niech go też mam znamię [98 - niech go też mam znamię – niech go poznam.].
O zazdrości
Ani przyjaciel, ani wielkość złota,
Ani uchowa złej przygody cnota;
Przeklęta Zazdrość dziwnie się frasuje,
Kiedy u kogo co nad ludzi czuje.
Więc jesli nie zje, tedy przedsię szczeka,
A ustawicznie na twoje złe czeka.
To na nię fortel: nic nie czuć do siebie [99 - nic nie czuć do siebie – nie poczuwać się do niczego.]
A wszytko mężnie wytrzymać w potrzebie.
O żywocie ludzkim
Fraszki to wszytko, cokolwiek myślemy,
Fraszki to wszytko, cokolwiek czyniemy;
Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy [100 - Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy – Por.: „Wszystko to marność nad marnościami” (Vanitas vanitatum et omnia vanitas), Księga Koheleta. W tej starotestamentowej księdze Kohelet snuje rozważania nad sensem ludzkiego życia. Próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie o szczęście, ale mu się to nie udaje. Jedyny wniosek, jaki płynie z tych rozmyślań, streszcza się w formule, że wszystko jest marnością, nic nie znaczy i jest skazane na zagładę. Już na samym wstępie czytamy: „Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami – wszystko marność” (Koh 1:2). Kohelet jest przy wszystkich tych, którzy cierpią i nie ma ich kto pocieszyć. Jedyną pociechą – jakże przewrotną – jest to, że (jak mówi Kohelet) smutek jest lepszy niż śmiech, bo przy smutku serce jest dobre i mądre (Koh 7:3-4).],
Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy.
Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława,
Wszystko to minie jako polna trawa [101 - Wszystko... minie jako polna trawa – W Księdze Izajasza czytamy: „Wszelkie ciało to jakby trawa, a cały wdzięk jego to niby kwiat polny. Trawa usycha, więdnie kwiat” (Iz 40:6-7).];
Naśmiawszy się nam i naszym porządkom,
Wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom [102 - Wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom – wsadzą nas do worka jak kukiełki (marionetki) po przedstawieniu.]
O żywocie ludzkim
Wieczna Myśli [103 - Wieczna Myśli – filozoficzne określenie Boga, obojętnego na sprawy doczesne.], któraś jest dalej niż od wieka,
Jesli cię też to rusza, co czasem człowieka,
Wierzę, że tam na niebie masz mięsopust prawy [104 - mięsopust prawy – prawdziwe widowisko karnawałowe (zapustne), w czasie którego między gawiedź uliczną rzucano przysmaki, co wywoływało bójki.]
Patrząc na rozmaite świata tego sprawy.
Bo leda co wyrzucisz, to my, jako dzieci,
W taki treter, że z sobą wyniesiem i śmieci.
Więc temu rękaw urwą, a ten czapkę straci;
Drugi tej krotochwile i włosy przypłaci [105 - krotochwile i włosy przypłaci – zabawę przypłaci włosami wydartymi mu w bójce.].
Na koniec niefortuna albo śmierć przypadnie,
To drugi, choćby nierad, czacz porzuci snadnie.
Panie, godno li, niech tę rozkosz z Tobą czuję:
Niech drudzy za łby chodzą, a ja się dziwuję.
Raki [106 - Nazwa wiersza, który daje się czytać na wspak. Fraszka tak odczytana daje sens wręcz przeciwny, zawiera bowiem naganę kobiet. Żart poetycki polega na tym, że w środku wiersza stoi „nie”, które zaprzecza albo drugą, albo pierwszą jego połowę, oraz na podwójnych rymach, końcowych i początkowych. Wiersz czytany na wspak brzmi: Ma rada, sobie nie paniom folgujmy, / Przysada w nich jest nie wiernie miłujmy / Cnota tu za nic nie trzeba godności, / Złota tu pragną nie pragną miłości.]
Folgujmy paniom nie sobie, ma rada;
Miłujmy wiernie nie jest w nich przysada.
Godności trzeba nie za nic tu cnota,
Miłości pragną nie pragną tu złota.
Miłują z serca nie patrzają zdrady,
Pilnują prawdy nie kłamają rady.
Wiarę uprzejmą nie dar sobie ważą,
W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą [107 - ciągnąć rzemień – zwrot utarty: wydawać pieniądze ze skórzanego, rzemiennego mieszka.].
Wiecznie wam służę nie służę na chwilę,
Bezpiecznie wierzcie nierad ja omylę.
Sen
Uciekałem przez sen w nocy,
Mając skrzydła ku pomocy,
Lecz mię miłość poimała,
Choć na nogach ołów miała.
Hanno, co to znamionuje?
Podobno mi praktykuje,
Że ja, będąc uwikłany
Tymi i owymi pany,
Wszytkich inszych łatwie zbędę —
Tobie służyć wiecznie będę.
Z Anakreonta
Ciężko, kto nie miłuje, ciężko, kto miłuje,
Naciężej, kto miłując łaski nie zyskuje.
Zacność w miłości za nic, fraszka obyczaje,
Na tego tam naraczej patrzają, kto daje.
Bodaj zdechł, kto się naprzód złota rozmiłował,
Ten wszytek świat swoim złym przykładem popsował.
Stąd walki, stąd morderstwa; a co jeszcze więcej,
Nas, chude, co miłujem, to gubi napręcej.
Z Anakreonta [108 - Anakreontowi, lirykowi z VI w. p.n.e., mylnie przypisywano autorstwo wydanego w r. 1554 przez paryskiego księgarza–humanistę, Henri Etienne’a, zbioru drobnych poezji greckich, odznaczających się błahą treścią i beztroskim nastrojem (topika miłosna, taniec, piękno, wino. itd.). W rzeczywistości najwcześniejsze spośród owych „anakreontyków”, ogromnie popularnych i często naśladowanych w w. XVI–XVIII, pochodzą z pierwszych lat naszej ery.]
Ja chcę śpiewać krwawe boje,
Łuki, strzały, miecze, zbroje;
Moja lutnia – Kupidyna,
Pięknej Afrodyty syna.
Jużem był porwał bardony [109 - bardony – struny basowe nadające się do pieśni wojennych.]
I nawiązał nowe strony [110 - strony – struny.];
Jużem śpiewał Meryjona [111 - Meryjona – Merion, jeden z greckich bohaterów w wojnie trojańskiej.]
I prędkiego Sarpedona; [112 - Sarpedona – Sarpedon, syn Jowisza, król Likii, sprzymierzeniec Trojan w wojnie z Grekami. Zginął w walkach pod Troją.]
Lutnia swym zwyczajem g’woli
O miłości śpiewać woli.
Bóg was żegnaj, krwawe boje,
Nie lubią was strony moje.
Z Anakreonta
Kiedy by worek bogatego złota
Mógł człowiekowi przysporzyć żywota:
I sam bych się już jął pieniędzy chować,
Żebych się miał czym śmierci odkupować.
Ale jeśli nikt kupnem nie przyczyni
Żywota sobie, zaż nie głupie czyni,
Kto się frasuje, a żywie w kłopocie?
Jeśli masz umrzeć, a cóż ci po złocie?
Ja dobrej myśli zawżdy chcę używać,
Ja z przyjacioły chcę pospołu bywać.
A jeśli Wenus od tego nie będzie,
I Bogumiła niechaj się przysiędzie!
Z Anakreonta
Próżno się mam odejmować [113 - odejmować – bronić się przed czymś.],
Widzę, że muszę miłować.
Miłość mi dawno radziła,
Lecz ja, jako prawy wiła [114 - prawy wiła – prawdziwy szaleniec.],
Nie chciałem słuchać jej rady,
Aż nama [115 - nama – nam (starop. liczba podwójna).] przyszło do zwady.
Bo sajdak [116 - sajdak – pokrowiec na łuk i strzały.] z łukiem porwała,
A mnie na rękę wyzwała [117 - na rękę wyzwała – wyzwała na pojedynek.].
Ja też, jako Hektor zasię [118 - zasię – zaś.],
Wziąwszy karacenę [119 - karacena – rodzaj skórzanej zbroi z żelaznymi łuskami.] na się,
Tarcz i szablę jako brzytwę,
Stoczyłem z Miłością bitwę.
Ona ku mnie ciągnie rogi [120 - ciągnie rogi – naciąga łuk; rogi – wygięte końce łuku z nacięciami do cięciwy.],
A ja co nadalej w nogi.
A gdy wszytkich strzał pozbyła,
Sama się w bełt [121 - bełt – strzałę.] obróciła
I prosto mi w serce wpadła,
A mnie zaraz moc odpadła.
Próżno tedy noszę zbroję,
Próżno za pawęzą [122 - za pawęzą – pawęż to podłużna tarcza.] stoję:
Bo kto mię ma bić na górze [123 - na górze – tu: na zewnątrz ciała.],
Kiedy nieprzyjaciel w skórze?
Za pijanicami
Ziemia deszcz pije, ziemię drzewa piją,
Z rzek morze, z morza wszytki gwiazdy żyją.
Na nas nie wiem, co ludzie upatrzyli,
Dziwno im, żeśmy trochę się napili.
Księgi wtóre
Do Anakreonta
Anakreon, zdrajca stary,
Nie masz w swym łotrostwie miary!
Wszytko pijesz, a miłujesz
I mnie przy sobie zepsujesz.
Już cię moje strony znają
I na biesiadach śpiewają;
Dobra myśl nigdy bez ciebie.
A tak, słyszysz li co w niebie,
Śmiej się: bo twe imię dawne
I dziś miedzy ludźmi sławne.
Do Andrzeja Trzecieskiego [124 - Andrzej Trzecieski (zm. 1583) – poeta polsko-łaciński, tłumaczpsalmów, działacz reformacyjny. Był on autorem biografii Reja i wierszy na śmierć Kochanowskiego. Pozostawił po sobie bogatą bibliotekę.]
Bógżeć zapłać, Jędrzeju, żeś mię dziś upoił,
Boś we mnie niepotrzebne troski upokoił,
Które mi serce gryzły, jako to być musi,
Gdy człowieka niewdzięczność opętana dusi.
Wiem dobrze, że niedługo ze mną tej rozkoszy,
Bo to wszytko po chwili trzeźwią myśl rozpłoszy,
Ale witaj mi ta noc wolna od frasunku!
Któż wiedział, by tak wiele należało [125 - należało – leżało, kryło się.] w trunku?
Do Anny
Królowi rówien, a jeśli się godzi
Mówić co więcej, i króla przechodzi,
Anno, kto siedząc prawie przeciw tobie,
Przypatruje się coraz twej osobie
I słucha twego śmiechu przyjemnego,
Co wszytkich zmysłów zbawia mię, smutnego,
Bo skoro namniej wzrok skłonię ku tobie,
Słowa nie mogę domacać się w sobie;
Język mi zmilknie, płomień się w mię kradnie,
W uszu mi piszczy, noc przed oczy padnie,
Pot przez mię bije, drżę wszytek i bladnę,
Tylko że martwy przed tobą nie padnę.
Do Anny
Wczora, czekając na twe obietnice
I zabywając niejako tęsknice,
Napisałem ci krom rozmysłu wszego
Ten rym niegładki, skąd byś serca mego
Frasunk poznała i myśl utrapioną,
Anno, twoimi słowy zawiedzioną,
Bom ustawicznie rachował godziny
A szukał twego mieszkania przyczyny [126 - mieszkania przyczyny – przyczyny spóźnienia się.]
Chciałem li czytać, tom nic nie rozumiał;
Chciałem li zagrać, tom począć nie umiał.
Na koniec wziąwszy we mdłą rękę piórko
Pisałem: „Ojca prawdziwego córko
Nieprawie słowna!” – a w tym mię sen zmorzył,
Gniew upokoił, nadzieję umorzył.
Do Bartosza
Bartoszu łysy, a z hiszpańską brodą,
Godzien by łaski za swoją urodą;
Ale panienki na cię niełaskawy,
Tak powiadają, żeś nogieć wąchawy;
Co jeśli tak jest, szkodać i urody,
I tej łysiny, i tej czystej brody.
Do boginiej
Bogini, która miłością szafujesz,
A ludzkie serca według swej frasujesz
I cieszysz myśli, jeśli niewdzięczności
I ty nie lubisz w uprzejmej miłości,
Sfolguj mi mało; owa się wyłamię
Z tej niepobożnej niewolej, która mię
Tak sfrasowała, że i zdrowia nie mam,
I o rozumie toż na koniec mniemam.
Już mię nie wracaj ku pierwszej wolności,
Bo nie wiem, bych żyć umiał bez miłości.
Tylko pan inszy niech mi rozkazuje,
Jednaż ta, co jest uprzejmość, nie czuje.
A ja, gdy zbędę jarzma tak ciężkiego,
Na znak twej łaski i ulżenia swego
Postawię palmę złotą w twym kościele,
Która ten napis poniesie na czele:
„Tobie, o można Wenus, jestem dana,
Żeś zbyć pomogła niewdzięcznego pana.”
Do doktora
Arcydoktorem cię zwać każdy może śmiele,
Bo ty nie tylko umiesz zleczyć niemoc w ciele,
Ale i na dobrą myśl masz fortelów wiele:
Wino, lutnią, podwikę; to mi to wesele.
Do doktora
Mówiłem ci, nie noś mi tych fraszek, doktorze,
Które tam czasem słyszysz w biskupiej komorze;
Bo fraszek, jako sam wiesz, mam z potrzebę doma,
Statku tam raczej nabierzesz obiema rękoma!
Do doktora
Nie mam ci zacz dziękować, mój miły doktorze,
Żeś mię samego z gośćmi zostawił w komorze,
Bom się im żadną miarą nie mógł wykuglować,
Musiałem się, jako bóbr, jajcy odkupować [127 - Musiałem się, jako bóbr, jajcy odkupować – zwrot przysłowiowy, związany z anegdotą myśliwską: ścigany przez myśliwca bóbr odgryza sobie jądra, z których sporządzano cenne lekarstwa. Poeta okupił się zapewne nieprzyzwoitymi fraszkami.].
Do doktora [128 - Do Jakuba Montana (zm. 1580). Włoch, doktor medycyny i filozofii, kanonik krakowski, lekarz biskupa Padniewskiego, później archidiakon lubelski. W kapitule krakowskiej sprawował urząd prokuratora.]
Nie trzeba mi się wiele dowiadować,
Kędy ty chodzisz, doktorze, miłować,
Bo która z tobą wieczór pobłaznuje,
Każda nazajutrz piżmem zalatuje [129 - piżmem – lekarz sam przyrządzał lekarstwa, do których używano również pachnącego piżma.]
Do doktora
Nie wiem, podobno li to co ku rozumowi
Posyłać (a źle i rzec) fraszki doktorowi,
Chciawszy się też popisać z rozumem u niego.
Za fraszkę prawie stanie mój rozum przy jego.
A tak cię niechaj próżno doktorem nie zowę,
Wypraw’ z tego wątpienia moję prostą głowę!
Do doktora Montana
Pierwszą, wtóra i trzecią, czwartą wieś i piątą,
Szóstą także i siódmą, ósmą i dziewiątą,
Nie wiem, miły doktorze, w której masz krainie,
Jam tylko był w Dziesiątej, która przy Lublinie [130 - Dziesiątej – niegdyś wieś, dzisiaj przedmieście Lublina. Montanus dostał ją jako kanonik lubelski po śmierci Chmielowskiego w grudniu 1562 (por. Nagrobek Pawłowi Chmielowskiemu, II 58).].
Do drużby
Zarijadres królewic, jako żyw nie zna wszy,
Tylko piękną Odatę przez sen raz widziawszy,
Miłował ją serdecznie i tak chodził o tym,
Że musiała być jego poślubioną potym [131 - Historię miłości Zariadresa i Odaty podaje pisarz hellenistyczny, Ateneus, w XIII księdze encyklopedycznego dzieła Uczta mędrców (po r. 192 p.n.e.), stanowiącego kopalnię cytat, anegdot i szczegółów obyczajowych.]
Toż się i mnie przydało, drużba mój cnotliwy [132 - drużba mój cnotliwy – być może fraszka zwraca się do Jana Januszowskiego, drukarza-humanisty, wyraz drużba bowiem oznaczał imiennika.],
Że nigdy cię nie znawszy, zawżdym był chętliwy
Do twego towarzystwa; a nie mam w pamięci,
Bych cię (co też niemała pobudka do chęci)
I przez sen kiedy widział; ale pismo twoje,
To ciebie oznajmiło i przed oczy moje
Przyniosło, żem cię w głowę lepiej wlepił sobie,
Niżby mi cię był posłał w twej własnej osobie
Wroty sen rogowymi [133 - W roty sen rogowymi – starożytni Grecy, opierając się na podobieństwie dźwiękowym w języku greckim wyrazów: róg i spełniać oraz kość słoniowa i łudzić, wierzyli, że sny spełniające się wychodzą z krainy snów bramą rogową, a złudne bramą z kości słoniowej.], gdy poczyna świtać,
A Tytan [134 - >Tytan – Helios, bóg słońca i światła dziennego, przemierzający sklepienie niebieskie na rydwanie zaprzężonym w ogniste rumaki.] swoje konie w łąkach każe chwytać.
Przeto tego bądź pewien, że cię z tymi liczę,
Którym ja sercem prawym wszego dobra życzę.
A to węzeł jest mocny i nad insze trwały,
Który pięknej Pamięci córki [135 - pięknej Pamięci córki – Muzy.] zawiązały.
Do dziewki
A co wiedzieć, gdzie chodzisz, moja dziewko śliczna
A mnie tymczasem trapi teskność ustawiczna;
Jakoby słońce zaszło, kiedy nie masz ciebie,
A z tobą i w pół nocy zda się dzień na niebie.
Do dziewki
Daj, czegoć nie ubędzie, byś nawięcej dała;
Daj, czego próżno dawać potym będziesz chciała,
Kiedyć zmarski twarz zorzą, a gładkie zwierciadło
Okaże to na oko, że cię siła spadło.
Już tam służyć nie będą te pieszczone słowa:
„Stachniczku, duszo moja!” – rychlej: „Bądź mi zdrowa,
Maryja, łaski pełna!” – a w ręku pacierze,
Na jakie przy kościele baba pieniądz bierze.
Teraz możesz leliją piękny włos otoczyć,
Teraz możesz zaśpiewać, możesz w tańcu skoczyć;
Po chwili przydzie druga, którą przejdziesz laty,
I rzeczeć: „Weźm ty kądziel; przystojniej mnie z swaty.”
Do Franciszka [136 - Do Franciszka Masłowskiego – pisarza ziemskiego, uczonego, tłumacza Demetriusza z Faleronu, przyjaciela Kochanowskiego z Padwy. Masłowski wiele podróżował, umarł w Padwie.]
Ani Ulisses, ani Jazon [137 - Jazon – bohater tzw. „wyprawy argonautów” po złote runo do Kolchis (płd.–wsch. wybrzeże Morza Czarnego).] młody,
Choć o nich siła starzy nabajali,
Tak wiele ziemie snąć nie objechali,
Jako ty, który od Tybrowej wody [138 - od Tybrowej wody – z Włoch; podróżował zapewne jako dyplomata.]
Szedłeś, Franciszku, przez różne narody,
Aż tam, gdzie nigdy lata nie uznali
I ogniów palić ludzie nie przestali,
Prze mróz gwałtowny i prze wieczne lody.
Więc i w to nie wierz, aby w tej krainie
Medea jaka i Circe nie była [139 - Medea jaka i Circe – tu: zbrodnicze czarodziejki. Medea, córka króla Kolchidy, pomogła Jazonowi w zdobyciu złotego runa. Uciekła z Grekami porywając brata swego Absyrta, którego następnie zamordowała i – aby zatrzymać pogoń ojca – wrzucała poćwiartowane zwłoki w morze. Circe, córka Heliosa, znająca na równi z Medeą wszelkie trucizny. Gdy Ulisses przybił (w czasie swej tułaczki po morzach) do jej wyspy, zamieniła towarzyszy jego w wieprze dając im w potrawach odurzające zioła.],
Która by ludzi obracała w świnie.
Tak się tu dobrze druga wyćwiczyła,
Żeby tę sarnę, co tak bardzo słynie,
W niedźwiedzia Circę łatwie obróciła.
Do fraszek
Fraszki moje (coście mi dotąd zachowały) [140 - coście mi dotąd zachowały – czegoście dotąd przestrzegały.],
Nie chcę, żebyście kogo źle wspominać miały.
Lecz jeśli wam nie g’myśli cudze obyczaje,
Niechaj karta występom, nie personom łaje!
Chcecie li chwalić kogo, chwalcież, ale skromnie,
By pochlebstwa jakiego nie uznano po mnie.
To też wiedzcie, że drudzy swej się chwały wstydzą
Podobno, że chwalnego w sobie nic nie widzą.
Do fraszek
Fraszki, za wszeteczne was ludzie poczytają
I dlatego was pewnie uwałaszyć mają.
A tak ja upominam: Nie mówcie plugawie,
Byście potym nie były z wałachy na trawie;
Ale mówcie przykładem mego Mikołajca:
„Co to niesiesz?” – „Gospodze, z odpuszczeniem: jajca [141 - Gospodze – pani (wołacz); z odpuszczeniem – za przeproszeniem.].”
Do gospodarza
Rad się widzę u ciebie, gospodarzu miły!
Ale wypić tak wiele nie mej słabej siły;
A gdy mi każesz pełnić sobie albo komu,
Jakobyś rzekł: „Nie chcę cię mieć długo w tym domu.”
Do gościa
Bądź ptaka, bądź zająca szukasz po tym boru,
Gościu, słuchaj mej rady, stąp mało do dworu;
Pewniejsza tu zwierzyna, gdzie pełne piwnice
Albo gdzie pszczoły noszą miód za okiennice.
Do Hanny
Na palcu masz dyjament, w sercu twardy krzemień,
Pierścień mi, Hanno, dajesz, już i serce przemień!
Do Jadwigi
Wróć mi serce, Jadwigo, wróć mi, prze Boga,
A nie bądź przeciwko mnie tak barzo sroga,
Bo po prawdzie z samego serca krom ciała
Nie baczę, żebyś jaki pożytek miała;
A ja trudno mam być żyw, jesliże muszę
Stracić lepszą część siebie, a owszem, duszę.
Przeto uczyń tak dobrze: albo wróć moje,
Albo mi na to miejsce daj serce swoje!
Do Jana
Janie, mój drużba,
Jeslić się służba
Dobrze nie płaci,
Nie jużci traci
Cnota swe myto;
Ale sowito [142 - sowito – sowicie, hojnie.] Bóg zwykł nagradzać
Temu, kto zdradzać
Nie zwykł nikogo.
Przeto choć srogo
Szczęście się z tobą
Obchodzi, sobą
Nic nie trwóż, ale
Trwaj rowien [143 - rowien – równy, niezmienny.] skale,
Której nie mogą
Nawiętszą trwogą
Poruszyć wały [144 - wały – fale.],
Kiedy powstały
Na morzu wielkim.
Także we wszelkim
Nieszczęściu i ty
Bądź niepożyty,
A trwaj statecznie,
Bo nie już wiecznie
Fortuna służy,
Komu podruży [145 - komu podruży – z kim się zaprzyjaźni.],
Ani porzuci,
Kogo zasmuci.
Do Jędrzeja [146 - Fraszka zwraca się albo do Nideckiego (por. przyp. do fr. II 34), albo do Andrzeja Trzecieskiego (por. przyp. do fr. II 80), z którym Kochanowski również bardzo się przyjaźnił.]
A cóż radzisz, Jędrzeju? (Wszak mogę w twe uszy
Beśpiecznie wszytko włożyć, co mi serce kruszy.)
I sam już baczyć możesz, że moje posługi
U tej paniej nieważne, które zna czas długi
I stateczne, i wierne; a kiedy by chciała
Prawdę mówić, rychlej z nich cześć niż lekkość miała.
Jakiem ja dary dawał? Jakiem rymy składał [147 - Jakiem rymy składał – chodzi o wiersze miłosne.]?
A dziś mię wstyd: bom więcej, niż było, przykładał.
Równałem często jej płeć ku rumianej zarzy,
A ona kramną barwę [148 - kramną barwę – róż nabyty w kramie, barwiczkę.] nosiła na twarzy.
Chwaliłem jej niegodne chwały obyczaje,
Więc mi też mą nieprawdę fałszem dziś oddaje.
Przeto póki gniew świeży w mym sercu panuje,
Póki człowiek swą krzywdę i wzgardzenie czuje,
Ratuj mię, jako możesz, a wyrwi z niewoli!
Nie wiesz, jako niewdzięczna miłość w sercu boli.
Do Jędrzeja [149 - Fraszka zwrócona do Andrzeja Trzecieskiego (por. przyp. do fr. II 80) albo Nideckiego (fr. II 34).]
Który mój nieprzyjaciel i człowiek tak srogi
Trzymał cię po te czasy, Jędrzeju mój drogi,
Kiedym cię ja nabarziej, smutny, potrzebował,
Abyś mię był w mym ciężkim frasunku ratował?
Serce mi bowiem żarły troski nieuspione,
Jakie nie leda komu mogą być zwierzone.
By mi cię wżdy na koniec odesłał był cało,
Nie tak by mię nieszczęście moje frasowało;
Ale cię na żal więtszy tak do mnie wyprawił,
Że i serce, i duszę przy sobie zostawił.
Co nie wiem, jeśli czujesz: ale to czuć próżno,
Kiedy serce i dusza od człowieka różno.
Com się tedy nadziewał pociechy od ciebie,
To cię sam cieszyć muszę zapomniawszy siebie,
A lekarstwa inszego nie wiem tej chorobie,
Jeno gdzieś zgubę stracił, tam jedź po nię sobie.
A tego się wystrzegaj, byś chcąc serca dostać
Nie musiał tam na koniec i sam potym zostać.
Do Jędrzeja Patrycego
To nie g’rzeczy, Jędrzeju, że zarazem i ty
Na febrę stękasz, i ja łeb noszę zawity;
Lepszy fortel rodzeni Lakonowie mają,
Co sobie jednej dusze wzajem pożyczają.
Czemu nam też Bóg takiej zgody nie pozwoli,
Aby wżdy jeden cieszył, gdy drugiego boli?
Do Jósta [150 - Adresatem fraszki jest zapewne Jost Ludwik Decjusz (por. przyp. do fr. I 29).]
Twój mi brat, Jóstcie, powiada o tobie,
Żeś łaskaw na mię; czego życzę sobie,
Bo twoja przyjaźń, którego zwyczaje
U ludzi chwalne, świadectwo mi daje,
Żem dobry człowiek; ani ty miłujesz,
Jedno w kim cnotę i stateczność czujesz.
Przeto żebyś też wiedział serce moje,
Ślę te do ciebie krótkie rymy swoje [151 - do ciebie krótkie rymy – Fraszki były bardzo poczytne wśród dworzan. Kochanowski sam je partiami rozsyłał w podarunku znajomym i przyjaciołom.],
Które miej jako pewny zakład jaki,
Żem jest i chcę być twój na czas wszelaki.
Do Marcina
Filozofi, co nad nas uszy lepsze mają,
O dziwnie wdzięcznych głosiech [152 - O... głosiech w niebie – o harmonii sfer (por. przyp. do fr. II 37).] w niebie powiadają.
Którym ja, jako prostak, we wszem wiarę dawam,
Ale na twej muzyce, Marcinie [153 - Marcin – był to może nadworny muzyk królewski w latach 1555–1571, Marcin z Jędrzejowa.], przestawam.
Do Mikołaja Mieleckiego [154 - Mikołaj Mielecki (zm. 1585) – starosta chmielnicki (1557), później wojewoda podolski i hetman, przyjaciel Kochanowskiego.]
Na swe złeś mię upoił, mój dobry starosta,
Bo czegoś snać nie wiedział, toć opowiem sprosta.
Mnimasz ty, że ja tobie kłaniam się dlatego,
Iżeś syn wojewody, nie wiem tam, jakiego.
Albo że się masz dobrze, i złota na tobie
I na tych dosyć widzę, które masz przy sobie.
Fraszka u mnie twe herby i wsi pełne kmieci:
Hańba (mówią Grekowie) bohatyrskie dzieci.
A pieniądze takie są, że je i źli mają,
I co wiedzieć, jako ich drudzy używają.
Ale wiesz, co mię trzyma i garnie ku tobie?
To, iż przodków swych zostać masz za lekkość sobie,
A coć Bóg dał z łaski swej, tym szafujesz bacznie,
Służąc panu i Rzeczy Pospolitej znacznie.
Chudymi nie brakujesz, ale kto cnotliwy,
W jakimkolwiek bądź pierzu, temuś ty chętliwy.
To jest grunt; insze rzeczy, których się chwytają
Ludzie prości, jako dym wiatry roznaszają.
Do Montana
Jako Lais zwierciadło Pafijej oddała,
Kiedy prze lata pierwszej gładkości stradała,
Tak Jan tobie, Montanie, słojki twe oddawa,
Bo co mu po nich, kiedy piżma w nich nie zstawa?
Do nieznajomego
Nie masz, o co stać, bych cię wpisał w swoje karty,
Bo tam statku niewiele, a snąć wszytko żarty,
Ale możesz li wytrwać, gdy będą kpić z ciebie,
Powiedz imię co rychlej, chcę cię mieć u siebie.
Do paniej
Słyszcie, pani! Te fraszki, co teraz czytacie,
Jeśli podlejsze waszych, jeszcze nie wygracie.
Mam ja drugie, co je rad na sztych puszczę z wami,
A moim być na wirzchu, to ujrzycie sami.
Do Petryła
Dawnoć nie stoi owa rzecz, Petryło,
A przedsięć [155 - przedsięć (starop.) – przecież ci.] igrać z niewiastami miło.
Wyjadłeś wszytki recepty z apteki
Dla tej ociętnej i niestałej deki [156 - Dla tej ociętnej i niestałej deki (starop.) – dla tego opornego i chwiejnego, wątłego sztyletu.].
Wielka część ludzi nie będzie wierzyła,
Że co nie stojąc – przedsię stoi siła [157 - Że co nie stojąc – przedsię stoi siła – tu podwójna gra słowa „stać” – utrzymywać się w pionie i kosztować.] [158 - stoi siła – kosztuje dużo.].
Do Piotra Kłoczowskiego [159 - Piotr Kłoczowski (zm. 1580) – towarzysz Kochanowskiego w podróży do Włoch w r. 1556, później kasztelan zawichojski.]
Nie chcę cię, Pietrze, do Włoch drugi raz prowadzić.
Trafisz sam; a mnie też czas o sobie poradzić,
Jeśli mi w rewerendzie czy lepiej w sajanie,
Jeśli mieszkać przy dworze czy na swoim łanie?
Ty będziesz w czas do tego, a dokądeś młody,
Użyj świata za czasu i pięknej swobody!
Co wadzi, póki lata nie zajdą leniwe,
Widzieć szeroki Dunaj, widzieć Alpy krzywe
Albo gdzie wpośrzód morza sławne miasto leży [160 - wpośrzód morza sławne miasto – Wenecja.],
Albo gdzie pod dawny mur bystry Tyber bieży [161 - gdzie pod dawny mur bystry Tyber bieży – w Rzymie.].
Dojedź i Partenopy [162 - u Partenopy – w Neapolu.], a ujźrzysz te lasy,
Gdzie złotej rózgi szukał Eneasz przed czasy.
Tamże i piekło będzie, i ogromna skała,
Z której wieszcza Sybilla odpowiedź dawała [163 - Aluzja do początku VI księgi Eneidy: Eneasz udaje się za wskazówką wieszczki Sybilli, uzbrojony w złotą różdżkę, do Hadesu – „piekła”.].
Jedź w dobry czas, abych cię zaś oglądał zdrowo,
A donieś to mojemu Jędrzejowi [164 - mojemu Jędrzejowi – Andrzejowi Nideckiemu (por. przyp. do fr. II 34). Ponieważ Nidecki bawił we Włoszech w r. 1559, wówczas zapewne powstała fraszka Do Kłoczowskiego, a więc bezpośrednio po powrocie poety do kraju.] słowo,
Że dokąd go nie widzę, musi mię być teszno,
A tak, łaskaw li na mię, niechaj bywa spieszno!
Do Pluta [165 - Plutos – bóg pieniędzy i bogactwa.]
Ten próżny wacek, Pluto, poświęciłem tobie,
Już tam miej i pieniądze, i ten wacek sobie.
Dziwna rzecz, jako ciężko czczą nosić kaletę,
A dziwniej, jako cięży wydawszy monetę.
Do przyjaciela
Jednego chcieć i nie chcieć to społeczność prawa;
Gdzie się myśli nie zgodzą, tam przyjaźń dziurawa.
Iż tedy na mym zdaniu ty przestać nie raczysz,
Przestanę ja na twoim: owa się obaczysz.
Do przyjaciela
Nie frasuj sobie, przyjacielu, głowy,
Chociaś zawiedzion omylnymi słowy;
Poczekaj jeszcze, a przypatrz się pilnie,
Jeśli prawdziwie czy mówię omylnie,
Że białegłowy na to się ćwiczyły,
Aby nas za nos, prostaki, wodziły.
Ja nic nie twirdzę, ale mi ty powiesz,
Kiedy się też sam pewnej rzeczy dowiesz.
A ja przestanę na twoim wyroku,
Jako mam trzymać o tej kości z boku.
Do tegóż [166 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg wtórych pt. Do przyjaciela (Nie frasuj sobie, przyjacielu, głowy...).]
Albo z nas szydzisz, albo sam wiłujesz,
Kota się boisz, a kotkę miłujesz.
Więc kota nie chcesz, a chcesz ciągnąć kotkę,
Wierę cię ludzie będą mieć za plotkę.
Do pszczół
Powiedzcie, piękne pszczoły, wszak wam na tym mało,
Co was tu mimo ule do izby wegnało?
Do snu
Śnie, który uczysz umierać człowieka
I ukazujesz smak przyszłego wieka,
Uśpi na chwilę to śmiertelne ciało,
A dusza sobie niech pobuja mało!
Chce li, gdzie jasny dzień wychodzi z morza,
Chce li, gdzie wieczór gaśnie pozna zorza
Albo gdzie śniegi panują i lody,
Albo gdzie wyschły przed gorącem wody.
Wolno jej w niebie gwiazdom się dziwować
I spornym biegom [167 - spornym biegom – różnorodnym ruchom ciał niebieskich.] z bliska przypatrować,
A jako koła w społecznym mijaniu
Czynią dźwięk barzo wdzięczny ku słuchaniu [168 - koła... czynią dźwięk – według wyobrażeń filozofa greckiego Pitagorasa, uznawanych aż do przyjęcia nauki Kopernika, wszechświat był zbudowany z dziewięciu kręgów, „kół”, a raczej półkul (sfer), umieszczonych jedna nad drugą; półkule te obracały się wydając dźwięczne głosy, tzw. harmonię sfer.].
Niech się nacieszy nieboga do woli,
A ciało, które odpoczynek woli,
Niechaj tym czasem tęsknice nie czuje,
A co to nie żyć, w czas się przypatruje.
Do Stanisława
Powiedz mi, gdzie się chowasz, bracie Stanisławie [169 - bracie Stanisławie – chodzi o któregoś z bliskich przyjaciół, może Stanisława Fogelwedera (por. przyp. do Listu do Stanisława Fogelwedera, t. II, s. 288.],
Bom cię tak długo szukał, ażem ustał prawie;
Jakożeś mię był prosił na obiad do siebie,
Takżem cię ani widział i jadam bez ciebie.
Do Stanisława Meglewskiego [170 - Stanisław Meglewski – dworzanin Firlejów, u których zetknął się z Janem Kochanowskim.]
Meglewski, na mą duszę,
Zawżdy się rozśmiać muszę
Wspomniawszy na naszego
Gospodarza dobrego.
Ja sobie brząkam w stronę,
Pieśń przyśpiewając onę:
„A dla twojej ochoty
Jeszczem tu od soboty.”
„Panie, nie życz mi szkody,
Jeszcześ tu ode śrzody.”
Do Stanisława Porębskiego [171 - Stanisław Porębski, przyjaciel Kochanowskiego, studiował prawo w Padwie, prawdopodobnie był także dworzaninem Zygmunta Augusta.]
Jeśli co ważne jest świadectwo moje,
Porębski złoty, „Skotopaski” twoje [172 - Skotopaski (od: skot – bydło) – pieśni pasterskie, sielanki, których mistrzem był poeta grecki Teokryt (III w. p.n.e.). Utworów Porębskiego, niestety, nie znamy.]
W tej wadze u mnie, żeby się mógł do nich
Teokryt przyznać, tak ja trzymam o nich.
Do swych rymów
Rymy głupie, rymy nieobaczne,
W których jako we źwierciedle znaczne
Me szaleństwo, idźcie w ogień wszytki,
A zatłum’cie mój postępek brzydki,
Za który się długo wstydać muszę.
Serdecznego żalu tu nie ruszę,
Bo ten w twardym dyjamencie ryto,
Aby wiecznie trwał, czego mnie lito.
O przyczynę, prze Bóg, nie pytajcie
Ani mi tej rany odnawiajcie!
Niewdzięczność mię ludzka potępiła,
Bodaj się źle wrychle zapłaciła!
Do Wenery
Wenus, nie odnawiaj mi już przeszłej nadzieje,
Niech się mój nieprzyjaciel (wszak wiesz kto) nie śmieje!
Bo lepsza pewna wolność niż rozkosz wątpliwa,
Ta za wżdy ze mną, a z tej często nic nie bywa,
A nasze troski wniwecz, wniwecz i staranie,
Którym to sfałszowane kupujem kochanie.
Podejźrzany mi twój śmiech i twe słodkie słowa
Boję się, by nie była znowu jaka zmowa.
Jako chcesz; aleć tego pełne będą karty,
Chociać mój płacz u ciebie śmiech tylko a żarty.
Do Wędy
Miło patrząc na łąki, kiedy się odzieją,
Miło patrząc na zdroje, kiedy wodę leją;
Dobra lecie śmiotana, dobra szołdra zimie,
Kiedy uschnie na wietrze albo w gęstym dymie;
Dobry wieniec bluszczowy – nad wszytko multanki,
Kiedy grasz, Węda, w lesie, zabywając Hanki.
Do wojewody
Nie są, wojewodo zacny, czasy po temu,
Abych, czyniąc zwyczajowi dosyć dawnemu,
Uszy twoje lutnią bawił albo pieśniami:
Coś inszego człowiek musi mieć przed rękami,
Widząc okiem, co się dzieje. Zewsząd powstają
Srogie wiatry; zewsząd strachu ludziom dodają
Chmury czarne, gradu pełne i trzaskawice;
Oracz pola Bogu zleca i swe winnice,
A pasterz, multanki pod płaszcz kryjąc za czasu,
Wraca bydło ku domowi z pustego lasu;
We wsiach zielem kurzą; każdy o sobie czuje.
I mnie taż bojaźń, co insze, i strach zdejmuje.
Przeto nie dziw, że umilkły me głośne strony
Widząc niebo rozgniewane i wiek strwożony.
Jednak szkoda puścić się tak zgoła nadzieje,
Bo to wszytko przyrodzonym biegiem się dzieje.
Raz chmury panują i grom srogi, a potym
Bóg obdarza świat pogodą i słońcem złotym.
Owa jeszcze dobrze będzie; a co drugiego
Padnie li źle, więc rozumem podeprzeć tego.
Do Wojtka
I owszem, miły Wojtku, zjednaj się z tą panią,
Niech nie woła za tobą ani też ty za nią!
Chwalę cię, że tam w sercu nie chcesz nic zostawić,
Ale zaraz przyjaźni skutkiem chcesz poprawić.
Idź co rychlej, boć wieczór; a tego jednania,
Ile po rzeczy baczę, będzie do świtania.
Do Wojtka
Pytasz, nie teszno li mię tak samego siedzieć?
Teszniej mię, Wojtku, z tobą, kiedyś to chciał wiedzieć.
Epitafium Andrzejowi Bzickiemu, kasztelanowi chełmskiemu [173 - Andrzej Bziki – kasztelan chełmski, posłował do Turcji w r. 1557, znawca prawa.]
Możem się nie owszejki skarżyć na te lata;
Jakokolwiek, jest przedsię godności zapłata.
Jędrzej Bzicki w tym grobie leży położony,
Który acz nie w majętnym domu urodzony,
Jednak za dowcipem swym, którym go był hojnie
Bóg obdarzył, a on im szafował przystojnie,
Był wziętym u wszech ludzi, siedział w pańskiej radzie [174 - w pańskiej radzie – w senacie, do którego należał, jako kasztelan.]
Co mu więtszą cześć niosło niż złoto w pokładzie.
Do Turek posłem chodził, labirynty prawne,
Jeśli jednemu w Polszcze, jemu były jawne.
Umarł prawie na ręku u życzliwej żony [175 - Bzicki nie żył już 23 czerwca 1567.]
I leży pod tym zimnym marmorem zamkniony.
Tegoż małżonce [176 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg wtórych pt. Epitafium Andrzejowi Bzickiemu, kasztelanowi chełmskiemu.] [177 - Annie z Pileckich, żonie Mikołaja Kobylińskiego, kasztelana rozpierskiego, a następnie Andrzeja Bzickiego (zmarła w 1576 r.).]
Anna z Piłce, dwu mężu zacnych pochowawszy
I dwu synu [178 - dwu synu – Krzysztof, podkomorzy wieluński, poeta łaciński (zm. 1565) i Jan (zm. 1568).] jako dwu źrzenic opłakawszy,
I z mężów kasztelanka, i z rodu, w tym grobie
Leży, który za zdrowia gotowała sobie;
Białagłowa uczciwa i serca wielkiego —
By u śmierci okrutnej było co ważnego!
Epitafium Sobiechowi [179 - Utwór odnosi się zapewne do Stanisława Sobka, podskarbiego koronnego i kasztelana sandomierskiego (zm. 1569), do którego w sprawach pieniężnych zwracał się m.in. Piotr Rojzjusz w swoich Carmina, II 69.]
Wszyscy ludzie, którzy cię za żywota znali,
Siła o twych pieniądzach, Sobiechu, trzymali;
Alem ja tego doznał w twej własnej potrzebie,
Że nie tyś miał pieniądze – ony miały ciebie.
Ku Muzom
Panny, które na wielkim Parnasie [180 - na... Parnasie – Parnas poczytywano za siedzibę Muz.] mieszkacie,
A ippokreńską rosą [181 - ippokreńską rosą – wodą ze źródła Hipokreny.] włosy swe maczacie,
Jeślim się wam zachował jako żyw statecznie,
Ani mam wolej z wami rozłączyć się wiecznie;
Jeśli królom nie zajźrzę pereł ani złota,
A milsza mi daleko niż pieniądze cnota;
Jeśli nie chcę, żebyście komu pochlebiały
Albo na mię u ludzi niewdzięcznych żebrały:
Proszę, niech ze mną za raz me rymy nie giną,
Ale kiedy ja umrę, ony niechaj słyną!
Na Chmurę
Próżno Chmurę szczujecie mymi wirszykami,
O tym właśnie rzeczono: karmion ten wronami [182 - karmion ten wronami – spryciarz. Zwrot przysłowiowy ma tutaj podkład anegdotyczny, jak świadczy epigram Rojzjusza (Carmina II 183) stwierdzający, że Chmura, oszukany przez kucharza, zjadł w pochmurny dzień wronę zamiast kapłona.].
Na fraszki
A cóż czynić? Pijaństwo zbytnie zdrowiu szkodzi;
Gra też częściej z utratą niż z zyskiem przychodzi;
A nadzieje zaś nie masz wzajemnej miłości,
A owa na swą szkodę suszy barzo kości.
Wy tedy, co kto lubi, moi towarzysze,
Pijcie, grajcie, miłujcie – Jan fraszki niech pisze!
Nagrobek Adrianowi doktorowi
Śmierci, to nie śmiech! Już nam bierzesz i doktory;
A jakoż tu może być dobrej myśli chory?
Bóg żegnaj, Adryjanie! Nie pomogą zioła,
Komu się na śmierć bierze, musi wsiadać zgoła.
Nagrobek Annie
Za twoje dobrą wolą, którąś w domu swoim
Zawżdy okazowała, Anno, gościom twoim,
Za dobrą myśl i one ućciwe biesiady
Godna byś przetrwać była trzystoletne dziady.
Ale nam tych rozkoszy sroga śmierć zaźrzała,
A ciebie prawie z naszych rąk nagle porwała.
I chodzisz teraz brzegiem niepamiętnej wody [183 - niepamiętnej wody – Lety; woda te] rzeki miała tę własność, że cienie ludzkie, które ją piły wstępując do Hadesu, traciły pamięć o wszystkich rzeczach minionych.],
A my nieszczęścia płaczem i swej znacznej szkody.
Miećcie kwiatki na ten grób, panny i młodzieńcy,
A jej szlachetne kości przyodziejcie wieńcy!
Nagrobek mężowi od żony
Mężu mój miły, ty już leżysz w grobie,
A ja trwam jeszcze na świecie po tobie.
Ale co żywe, umrzeć bym wolała,
Bom tylko na płacz wieczny tu została.
Nagrobek Mikołajowi Trzebuchowskiemu
Kości twe, Trzebuehowski, zamknęła w tym grobie
Żona, którąś zostawił w żałości po sobie;
Pamięć twoja w jej sercu zawżdy będzie trwała,
Póki teskliwa dusza nie odbieży ciała.
Temuż [184 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg wtórych pt. Nagrobek Mikołajowi Trzebuchowskiemu.]
By Bóg duszę za duszę chciał od nas przyjmować,
A mógł człowiek swym zdrowiem cudze odkupować.
Ile mi kolwiek wieku naznaczono w niebie,
Dałabych była wszytko, mężu mój, dla ciebie.
Lecz iż na taki frymark śmierć nierada zwoli [185 - na taki frymark śmierć nierada zwoli – na taką zamianę (handel) śmierć niechętnie pozwoli.],
A zachować swą srogość jednostajnie woli,
Muszę trwać w ciężkim żalu i trosce po tobie,
A moja wszytka radość legła z tobą w grobie.
Nagrobek opiłej babie
„Czyj to grób?” – „Bodaj zdrów pił.” – „Czyja to mogiła?”
„Jeno rychło, już bych dwie tymczasem wypiła.”
„Nie chcewa się rozumieć.” – „Nalejże mnie sporzej!”
„Wściekła babo, nie pijęć do ciebie.” – „Tym gorzej.”
„Imię twoje chcę słyszeć.” – „A szatan ci po tym:
Wiedzieć, kto w tamtym grobie albo kto w owo tym?”
„Miejże się tedy dobrze!” – „A jako bez piwa?”
„Przyuczaj się!” – „Nie byłam trzeźwią jako żywa!”
Nagrobek Pawłowi Chmielowskiemu [186 - Paweł Chmielowski, archidiakon lubelski, sekretarz Zygmunta Augusta, zginął w czasie podróży do Szwecji (1562).]
„Wiatry z północnym morzem na mię się zmówiły,
Aby mię, niewinnego, gardła pozbawiły,
I na koniec dowiodły swego, bo, stargawszy
Białe żagle i okręt w kęsy zdruzgotawszy,
Przybiły mię do brzegu pustego na desce;
Tamżem został, bo wyszcia nie dawało miesce.
A ty, co tędy płyniesz po głębokiej wodzie,
Umiej o Chmielowskiego powiedzieć przygodzie!
Nagrobek Stanisławowi Zaklice z Czyżowa [187 - Stanisław Zaklika, kasztelan połaniecki, zmarł ok. 1564 r.]
Tu Stanisław Zaklika położył swe kości,
Nie tylko z przodków swoich, lecz i z swej dzielności
Dobrze znaczny, bo w krajach postronnych strawiwszy
Młodość swoje i królom, panom swym, służywszy,
Ostatek wieku swego Pospolitej Rzeczy
Oddał; której, swych utrat nie mając na pieczy,
Darmo zawżdy rad służył; bo jako nagrody
Od tej, od której wszytko, chcieć za swoje szkody?
Cnota na ćci ma dosyć; tą Zaklika słynie,
Wszytko insze jako dym albo mgła przeminie.
Dorocie z Michowa, żenie jego [188 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg wtórych pt. Nagrobek Stanisławowi Zaklice z Czyżowa.]
Nie chciałam cię, mężu mój, zostać, twoja żona,
Ale i w ziemi leżę z tobą pogrzebiona.
Nigdy, nigdy prawdziwa miłość nie umiera,
Lecz i w ogień włożona, do kości przywiera.
Dziatki, miejcie się dobrze, mnie z mym miłym wszędy
Mężem dobrze być musi, bez niego nikędy.
Na historyją trojańską [189 - Opowiadanie prozą Historyja trojańska, z którego Kochanowski zaczerpnął pewne szczegóły do Odprawy posłów greckich, pojawiło się w druku w r. 1563.]
Nie dopiero to wiedzą, że dobrze miłować.
Ważył się przedtym Parys przez morze żeglować
Dla nadobnej Heleny, którą jemu była
Za złote jabłko piękna Wenus namieniła.
Nie dbał, chocia pogonią miała być za nimi,
Choć miał tego przypłacić braty rodzonymi,
Na koniec swym upadem i wszytkiego domu.
Smakowała mu miłość, nie wiem, jako komu.
Na lipę
Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!
Nie dojdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,
Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.
A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie
Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie [190 - w hesperyskim sadzie – w ogrodzie Hesperyd rosły, według podań greckich, drzewa o złotych owocach.].
Na łakomego
Nie nagorzej tego Bóg oddzielił, któremu
Nie dawszy państwa, nie dał, by zajźrzał drugiemu,
Ale dał taki umysł, że na swym przestawa,
A dla lepszego mienia w trudność się nie wdawa.
Ów się w dziale, mym zdaniem, dał oszukać marnie,
Co nigdy syt nie będzie, chocia zewsząd garnie.
Na most warszewski
Nieubłagana Wisło, próżno wstrząsasz rogi [191 - rogi – rogami.],
Próżno brzegom gwałt czynisz i hamujesz drogi;
Nalazł fortel król August [192 - Nalazł fortel król August – most rozpoczęto budować w r. 1568, ukończono po śmierci króla w r. 1573. Otwarcie mostu nastąpiło 5 kwietnia 1573.], jako cię miał pożyć,
A ty musisz tę swoje dobrą mayśl położyć [193 - dobrą myśl położyć – wyrzec się swawoli.],
Bo krom wioseł, krom prumów już dziś suchą nogą
Twój grzbiet nieujeżdżony wszyscy deptać mogą.
Na tenże [194 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg wtórych pt. Na most warszewski.]
Nie woła dziś przewoźnik: „Wsiadaj, kto ma wsiadać!
Niebezpieczno się wozić, gdy mrok pocznie padać.”
Słysz, mam ja zegar w mieszku, który póki bije [195 - zegar w mieszku, który... bije – pieniądze zastępują zegar, pozwalają bowiem pić tak długo, póki ich starczy.],
Póty też i gospodarz, co go nosi, pije.
A ty spi, przewoźniku, nie dbając na goście;
Byś i darmo chciał przewieźć, ja wolę po moście.
Na tenże [196 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg wtórych pt. Na most warszewski.]
To jest on brzeg szczęśliwy, gdzie na czasy wieczne
Litwa i Polska mają sejmy mieć społeczne [197 - gdzie... Litwa i Polska mają sejmy mieć społeczne – uchwałą sejmu lubelskiego z r. 1569 wyznaczono Warszawę na stałe miejsce zebrań sejmu „obojga narodów”, tzn. Polski i Litwy.].
A ten, który to wielkim swym staraniem sprawił,
Aby już więc żadnego wstrętu nie zostawił,
Wisłę, która nie zawżdy przewoźnika słucha,
Mostem spętał; bród wielki, ale droga sucha.
Na obraz Andrzeja Patrycego
Na wszytkim Patrycemu ten obraz jest równy,
Chyba to, że ten milczy, a owo wymowny.
Na Piotra
Nie przeto pytam, Pietrze, gdzie się chcesz przechodzić,
Abych się miał na jednę drogę z tobą zgodzić.
Ale gdziekolwiek ty chcesz, to mnie tam nie w drogę,
Bo twego kiepstwa słuchać już dalej nie mogę.
Na pszczoły budziwiskie [198 - Budziwiszki (właśc. Bujwidiszki, pod Wilnem) – należały do wojewody wileńskiego, Mikołaja Radziwiłła (zm. 1565). Dedykowany mu utwór powstać musiał przed tą datą.]
Do Jego Mił. P. Wojewody Wileńskiego
Patrzaj, jako płodnych pszczół niesłychane roje
Okładły, zacny panie, miodem ściany twoje.
Dobry to znak, jeśli Bóg dał wieszczą myśl komu,
Że dostatek i wieczne potomstwo w twym domu.
Na różą
Nadobny sobie kwiat Wenus obrała,
Kiedy by jego krasa dłużej trwała;
Lecz co zakwitnie, jako słońce wznidzie,
To zasię spadnie, ledwie wieczór przydzie.
Rwi, panno, różą za nowego kwiata,
A pomni, że tak bieżą twoje lata!
Na rym nierozmyślny
Kto mi każe rym pisać nierozmyślnie, taki
Ma wolą przyjąć, chocia będzie leda jaki.
Na wieniec
Ten wianeczek ruciany piękna Greta wiła,
Aby weń nadobnego Klimka przystroiła.
A jako wieniec tak się miłość jej zieleni,
A chocia wieniec zwiędnie, miłość się nie zmieni.
Na zachowanie
Co bez przyjaciół za żywot? Więzienie,
W którym niesmaczne żadne dobre mienie.
Bo jeslić się co przeciw myśli stanie,
Już jako możesz, sam przechowaj, panie!
Nikt nie poradzi, nikt nie pożałuje;
Takżeć, jeslić się dobrze poszańcuje,
Żaden się z tobą nie będzie radował,
Sam sobie będziesz w komorze smakował.
Co ludzi widzisz, wszytko podęjźrzani,
W oczy cię chwali, a na stronie gani.
Nie słyszysz prawdy, nie słyszysz przestrogi,
Być wierę miały uróść na łbie rogi.
Uchowaj Boże takiego żywota,
Daj raczej miłość, a chocia mniej złota!
O Aleksandrzech
Aleksander sławną Troję skaził [199 - Aleksander – tu: Parys.],
Aleksander Persy z państwa zraził [200 - Aleksander – tu: Aleksander Wielki (356–323 p.n.e.).],
Aleksander ufrasował żaki [201 - Aleksander de Villa Dei (Villedieu) – w r. 1209 ułożył gramatykę łacińską dla uczniów, Doctrinale puerorum, która aż do r. 1514 uważana była za najważniejszy podręcznik.],
Aleksander powadził Polaki [202 - Aleksander – tu: Aleksander Jagiellończyk. Chodzi tu zapewne o sejm z r. 1505, na którym król w oparciu o szlachtę począł ograniczać władzę magnatów.].
O Bekwarku
By lutnia mówić umiała,
Tak by nam w głos powiedziała:
„Wszyscy inszy w dudy grajcie,
Mnie Bekwarkowi niechajcie!”
Odpowiedź
Dla pijanic źle się z tym odkryć leda komu,
Tobie w ucho powiemy: „Czujem tu miód w domu.”
Ofiara
Pafijej [203 - Pafijej – Pafia, przydomek Wenus od miasta Pafos (jednego z głównych siedlisk jej kultu); Lais (IV w. p.n.e.) – słynna z piękności kurtyzana grecka.] swe zwierciadło Lais poświęciła.
Nie chce się widzieć, czym jest; nie może, czym była.
Na toż [204 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg wtórych pt. Ofiara (Pafijej swe zwierciadło Lais poświęciła...).]
Gładkość od ciebie, Wenus, ale nie trwa w mierze,
Bo co ty dasz, to zasię z nienagła czas bierze.
Ponieważ tedy widzę, że mię twój dar mija,
Weźmiż i świadka daru swego, o Pafija!
Ofiara
Ten pas Greta, podstarzawszy sobie,
Poświęciła, można Wenus, tobie.
Tomku złoty, twoja wie kaleta,
Skąd dostała tego pasa Greta!
Ofiara
Tę sieć Mikołaj świętym ofiaruje,
Bo mniej w starości co dzień mocy czuje.
Teraz pod wodą grajcie, ryby, śmiele,
Mikołaj zdycha, sieć wisi w kościele!
O fraszkach
Próżno mnie do dziewiąci lat swe fraszki chować [205 - do dziewiąci lat – Horacy, w Liście do Pizonów (tzw. Sztuka poetycka), w. 338 pisze: „...niech rękopis będzie schowany w głębi skrzyni i tam pilnowany do dziewiątego roku” (tł. T. Sinko).],
Jako ksiąg mądrzy ludzi zwykli poprawować,
Bo tu moją pilnością już nic nie przybędzie:
Bych kreślił i nadkreślił, fraszka fraszką będzie.
O Gąsce [206 - Gąska, bardziej znany jako Stańczyk, sławny błazen.]
Albo Staś, albo Gąska [207 - Albo Staś, albo Gąska – czy go nazwiesz Stasiem, czy Gąską.], przedsię ktoś niemądry,
Częstował panią (nie wiem, jako to rzec) jądry.
Trafił się tam do tego, co jej też rad służył,
Ale jeszcze był tego bytu z nią nie użył.
Ujźrzawszy poszedł nazad. Błazen za nim z lochu:
„Nie gniewajcie się, będzieć i wam, panie Włochu.”
O gościu
Gość napisał na murze, że coś paniej czynił;
Drugi, źle wyczytawszy, jako złego winił:
„Otóż widzisz – powiada – czyńże dobrze komu,
A to tu drugi snąć bił gospodynią w domu.”
A sługa stojąc za nim: „Przypatrzcie się, panie!
Widzi mi się, że swad zbił stoi tam na ścianie.”
O kapelanie
Królowa do mszej chciała, ale kapelana
Dorna nie naleziono, bo pilnował dzbana.
Przyjdzie potym nierychło w czerwonym ornacie.
A królowa: „Ksze miły, długo to sypiacie!”
A mój dobry kapelan na ono łajanie:
„Jeszczem ci się dziś nie kładł, co za długie spanie?”
O drugim [208 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg wtórych pt. O kapelanie.]
Co się wam widzi ten drugi?
„Księże, nie bądź ze mszą długi!”
„Ba, to łacno odniesiecie,
Nie będzie jej, jeśli chcecie.”
O kaznodziei
Pytano kaznodzieje: „Czemu to, prałacie,
Nie tak sami żywiecie, jako nauczacie?”
(A miał doma kucharkę.) I rzecze: „Mój panie,
Kazaniu się nie dziwuj, bo mam pięćset na nie;
A nie wziąłbych tysiąca, mogę to rzec śmiele,
Bych tak miał czynić, jako nauczam w kościele.”
O Koźle [209 - Fraszka, wspomniana przez Górnickiego w Dworzaninie polskim, powstać musiała przed r. 1565.]
Kozieł, kto go zna, piwszy do północy,
Nie mógł do domu trafić o swej mocy;
Ujźrzawszy kogoś: „Słuchaj, panie młody,
Proszę cię, nie wiesz ty mojej gospody?”
A ten: „Niech cię znam, tedy się dowiewa [210 - tedy się dowiewa – wtedy się dowiecie].”
„Jam – pry – jest Kozieł.” „Idźże spać do chlewa!”
O łazarzowych księgach [211 - Fraszka nawiązuje do średniowiecznej legendy, według której wskrzeszony przez Chrystusa Łazarz miał opisać swe pośmiertne wrażenia.]
Coć wymyślili ci heretykowie?
(Bo tak filozof luterana zowie.)
Łazarz on święty, kiedy znowu ożył,
Napisał księgi, w które wszytko włożył,
Cokolwiek widział albo co i słyszał
Na onym świecie, gdy pod ziemią dyszał.
Ale ich nie chciał pokazać nikomu,
Ani obcemu, ani swoim w domu.
Aż gdy miał umrzeć, natenczas tam wskazał
Po filozofa [212 - wskazał po filozofa – wezwał filozofa.] i temuż ukazał
One swe księgi, ale zawiązane [213 - zawiązane – książki w XVI w. miały często okładki zaopatrzone w klamry lub rzemyki do zawiązywania.]
I nadto jeszcze zapieczętowane.
I rzecze k’niemu: „Ja śmierć bliską czuję,
A tak cię tymi księgami daruję [214 - A tak cię tymi księgami daruję – słowa zacytowane przez Piotra Statoriusa-Stojeńskiego w gramatyce świadczą, że utwór powstał przed lipcem 1567.],
Gdziem wszytko włożył, com widział i słyszał
Na onym świecie, gdym pod ziemią dyszał.
Ale cię proszę, byś ich nie otwierał,
Aż kiedy także sam będziesz umierał.
Bo tam nic nie masz, czego żywym trzeba:
Wszytko się plecie coś około nieba.
Przeto tymczasem inszych rzeczy pytaj,
A moje księgi przy skonaniu czytaj!
A przeczytawszy oddasz je drugiemu
Filozofowi także uczonemuTen pas Greta, podstarzawszy sobie,
Poświęciła, można Wenus, tobie.
Tomku złoty, twoja wie kaleta,
Skąd dostała tego pasa Greta!,
I tak do końca niech się podarzają [215 - niech się podarzają – niech będą darowywanie.],
A przed skonaniem tylko je czytają!”
Tamże przywiedzion mój filozof k’temu.
Że przysiągł dosyć uczynić wszytkiemu.
Łazarz w tym skonał; wziął filozof księgi,
Dawno by w nich był, by nie dla przysięgi [216 - Dawno by w nich był, by nie dla przysięgi – dawno by je przeczytał, gdyby nie przysięga.];
Owa tak długo leżał w tym rosole [217 - w tym rosole – w kłopocie.],
Że one księgi rozłożył po stole,
Pocznie wartować, ali papier goły:
„Ba to – pry – pismo nie z głębokiej szkoły.”
Więc, jako czytał, tak też trzymał o tym
I podał drugim filozofom potym.
O miłości
Kto naprzód począł Miłość dziecięciem malować,
Może mu się zaprawdę każdy podziwować;
Ten widział, że to ludzie bez rozumu prawie,
A wielkie dobra tracą przy tej głupiej sprawie.
Tenże nie darmo przydał do ramienia pierze,
Bo tam częsta odmiana; to gniew, to przymierze.
Strzały znaczą, że nagle człowieka ugodzi,
A z onej rany żaden zdrowo nie odchodzi.
We mnie strzały mieszkają i ten bożek mały,
Ale mu pewnie wszytki pióra wypadały,
Bo się nie da wypłoszyć nigdziej z serca mego
Ani mi odpoczynku pozwoli żadnego.
Co za rozkosz masz mieszkać w suchych kościach moich?
Żaby już nie czas przenieść gdzie indziej strzał swoich?
Lepiej swej mocy na tych nieukach skosztujesz,
Bo już nie mnie, ale mój tylko cień frasujesz,
Który jeśli zatracisz, kto tak śpiewać będzie?
Z moich tych prostych rymów jesteś sławnym wszędzie,
Które rumianej twarzy i oka czarnego
Nie zamilczą u paniej, i chodu snadnego [218 - chodu snadnego – kroków lekkich, elastycznych.].
O nowych fraszkach
Nic teraz po mych fraszkach, bo insze nastały [219 - insze nastały – przywileje wystawiane przez kancelarię królewską; zaopatrywano je w pieczęć z orłem, przywieszoną do pergaminu na jedwabnym sznurze.],
Których poczet na każdy dzień widzę niemały.
Więc je na pargaminie nadobnie pisano,
A niektóre i złotym prochem posypano [220 - złotym prochem – nim zaczęto używać bibuły (w poł. w. XVII), pismo osuszano posypując je drobnym piaskiem.].
U każdej orzeł i pstra czysta sznura długa.
Spytajże Arystarcha [221 - Arystarcha – surowego krytyka tekstów, jakim był ten filolog aleksandryjski z II w. p.n.e. Oczyścił on m.in. z błędów i naleciałości tekst Iliady i Odysei.]: fraszka jako druga.
O Pelopie [222 - Fraszka nawiązuje do mitu o Tantalu, który zaprosiwszy bogów na ucztę (chcąc wypróbować ich wszechwiedzę) podał im pieczeń z własnego syna. Tylko bogini Demeter (która utraciła dar jasnowidzenia) zjadła łopatkę. Bogowie odkryli podstęp. Jowisz wskrzesił chłopca i wstawiwszy mu łopatkę z kości słoniowej zabrał na Olimp, Tantala zaś strącił do Tartaru, gdzie dręczony był przez głód i pragnienie bez możliwości zaspokojenia ich.]
O Pelopie ten głos był, że go ociec srogi
Uwarzył i dał na stół, gdy częstował bogi.
I zjedli mu tam byli miedzy sobą ramię,
Czego, kiedy zaś ożył, miał widome znamię.
Ale Pindarus [223 - Pindarus – Pindar (520–442 w. p.n.e.), najwybitniejszy przedstawiciel greckiej liryki chóralnej. W pieśniach jego tradycyjne wątki mitologiczne ulegały niejednokrotnie przeróbce w duchu zachowawczej moralistyki.] nie chce zwać obżercą boga,
Bo sprośna mowa pewna do upadu droga,
I powiada: „Gdy bogi Tantalus częstował,
Wtenczas mu się Neptunus syna rozmiłował
I uniósł go do nieba, gdzie potym i drugi
Był przyniesion Trojańczyk [224 - drugi... Trojańczyk – Ganimedes. Por. przyp. do Brody(Fragmenta [XXXII]), wers 41, t. II, s. 263. Fraszka podrwiwa sobie z uczonych objaśnień, którymi humaniści zaopatrywali dzieła pisarzy starożytnych.] dla tejże posługi.”
Wiem, co posługą zowiesz: zły mu był warzony,
Tak że chciał spatrzyć, jako smakuje pieczony.
O proporcyjej
Atoli patrząc na swe jajca silne,
Myśliłem rzeczy moim zdaniem pilne:
Jeśli mię chce mieć szczęście w tym nierządzie,
Niech mi da wedle proporcyjej mądzie.
O rozkoszy
Rozkoszy na świat szczerej nie podano,
Ale do każdej żółci przymieszano.
Skąd cię potyka, co twej duszy miło,
Masz przyjąć i to, co nie g’myśli było.
O rozwodzie [225 - Utwór zacytowany przez Piotra Statoriusa–Stojeńskiego w jego gramatyce, powstać musiał przed lipcem 1567.]
Przyszedł chłop do biskupa chcąc się rozwieść z żoną.
Pytają go: „Czemuż tak w oczu twych mierzioną?”
„Atolim jej nie zastał dziewicą, ksze miły!”
A biskup mu zaś powie: „O błaźnie opiły,
Przychodzi to na króle i wysokie stany [226 - Przychodzi to na króle – przydarza się to królom.],
A nie przynoszą takich plotek przed kapłany.
I ty, chłopie, jeslić się tak dziewice chciało,
Mogłeś do Kolna [227 - do Kolna – do Kolonii: humanistyczna drwina z średniowiecznej wiary w relikwie: w Kolonii pokazywano kości jedenastu tysięcy dziewic, towarzyszek św. Urszuli, rzekomo wymordowanych przez Hunów.] jechać: tam ich jest niemało.”
O Rzymie
Jako wszytki narody Rzymowi służyły,
Póki mu dostawało i szczęścia, i siły,
Także też, skoro mu się powinęła noga,
Ze wszytkiego nań świata uderzyła trwoga.
Fortunniejszy był język, bo ten i dziś miły:
Tak zawżdy trwalszy owoc dowcipu [228 - owoc dowcipu – zdolności umysłowych, talentu. Tą pochwałą trwałości języka łacińskiego wydrukował Kochanowski w słowniku łacińsko-polskim Mączyńskiego, wydanym w Królewcu w r. 1564.] niż siły.
O starym
Stary miał priapismum [229 - priapismum (łac.) – chorobliwy stan ciągłego podniecenia erotycznego u mężczyzny.], nieukładną mękę.
Lecz była młodej żenie ta niemoc na rękę,
Bo się pan często parzył w przyrodzonej wannie,
Co więcej niżli jemu pomagało Hannie.
Potym go uleczyli mądrzy doktorowie,
A pani w płacz nieboga: „Biadaż mojej głowie!
Kiedyś ty, mężu, stękał, jam się dobrze miała,
A kiedyś ty zasię zdrów, ja będę chorzała.”
Z Anakreonta
Podgórski źrzóbku, czemu, patrząc krzywo
Oczyma na mię, uciekasz pierzchliwo?
Mnimasz, żem prostak? Ja na cię osobny
Rząd myślę włożyć i muńsztuk ozdobny,
A potym wsiadwszy zatoczyć na dworze.
Ty się tam pasiesz, nie wiem gdzie, po borze,
Skacząc samopas od mieśca do mieśca,
Bo jeszcze nie masz po swym piecu jeśca [230 - po swym piecu jeśca (zwrot przysł.) – mieć coś po piecu, tj. mleć rzecz właściwą, dostosowaną do ramienia (barku); tu więc: odpowiedniego jeźdźca.].
Z greckiego
Alkon [231 - A1kon – mityczny bohater grecki, znakomity łucznik, celnym strzałem zabił węża, który oplatał już jego syna, a strzała nawet nie drasnęła chłopca.] patrząc na syna, kiedy go smok srogi
W poły trzymał, wyciągnął, acz z bojaźnią, rogi [232 - wyciągnął... rogi – naciągnął łuk.]
I nie uchybił celu; bo strzała zwierzęciu
Prawie w gardle utknęła przy samym dziecięciu;
A sprawiwszy, co myślił, wedle dębu tego
Łuk zawiesił, znak szczęścia i oka miernego.
Z greckiego
Ani w młodej rozkoszy, ani w starej widzę;
Owej prosto żałuję, a tej się zaś wstydzę.
Złe niedoszłe, ale też złe przestałe grona,
Nalepsze, gdy doźrzeją; także też i żona.
Z greckiego
By się wszytka nawalność morska poruszyła,
By wszytek Ren zebrana moc niemiecka piła,
Nigdy nie będą mogli rzymskiej sile szkodzić,
Dokąd cesarz przeważny wojsko będzie wodzić.
Tak i dęby korzenia swego się trzymają,
A suchy, nikczemny list wiatry obijają.
Z greckiego
Nie sądź mię za umarłą, gościu mój miły,
Śpiewaczki mityleńskiej z tej to mogiły [233 - śpiewaczki mityleńskiej – Safony, lirycznej poetki greckiej (ur. ok. 600 r. p.n.e.); z tej to mogiły – widocznie zapuszczonej czy zrujnowanej.].
Człowieczych to rąk sprawa, a taka praca
Rada się w krótkim czasie wniwecz obraca.
Lecz jeśli mię chcesz pytać o rymy moje [234 - rymy – wiersze. Safonie przypisywano wprowadzenie do poezji lirycznej zwrotek, z których jedna często pojawia się u Kochanowskiego. Nadto przełożył Kochanowski jeden z wierszy poetki greckiej.],
Którym boginie dary przydały swoje,
Wiedz, iżem śmierci znikła, a póki słynie
Lutnia i mowne gęśli, Safo nie zginie.
Z greckiego
Nie z Messany, nie z Argu [235 - z Messany... z Argu – Messana, Argos – miasta w płd. Grecji.] tu, zapaśnik, stoję,
Spartę sławną ja mienię za ojczyznę swoję.
To fortelni; ja, jako słusze na krew miłą
Lacedemońskich synów, mam zwycięstwo siłą.
Z greckiego
Nie znam się ku tym [236 - Nie znam się ku tym – nie przyznaję się do tych.] łupom: kto li to, szalony,
W Marsowym domu [237 - W Marsowym domu – w świątyni Marsa.] przybił ten dar niezdarzony?
Widzę całe szyszaki, tarcze nie skrwawione,
Widzę drzewa i groty nic nie naruszone.
Gore mi twarz przed wstydem, a pot przez mię bije.
Raczej gmach i łożnicę tym niechaj obije,
A mój kościół przyszlachci łupy skrwawionymi;
Srogi Mars rychlej się da ubłagać takimi.
Z greckiego
W tym grobie piękna Timas leży pogrzebiona,
Którą przed ślubem wzięła czarna Persefona.
Na jej mogile wszytki rowiennice razem
Swe lube włosy ostrym ustrzygły żelazem [238 - W starożytnej Grecji na znak żałoby obcinano włosy.].
Księgi trzecie
Człowiek boże igrzysko
Nie rzekł jako żyw żaden więtszej prawdy z wieka,
Jako kto nazwał bożym igrzyskiem człowieka.
Bo co kiedy tak mądrze człowiek począł sobie,
Żeby się Bóg nie musiał jego śmiać osobie?
On, Boga nie widziawszy, taką dumę w głowie
Uprządł sobie, że Bogu podobnym się zowie.
On miłością samego siebie zaślepiony,
Rozumie, że dla niego świat jest postawiony;
On pierwej był, niżli był; on, chocia nie będzie,
Przedsię będzie; próżno to, błaznów pełno wszędzie.
Do doktora [239 - Żartobliwy ton każe przypuszczać, iż adresatem wierszyka jest Jakub Montanus (por. przyp. do fr. II 49).]
Fraszka a doktor – to są dwie rzeczy przeciwne;
Przeto u mnie, doktorze, twe żądanie dziwne,
Że do mnie ślesz po fraszki, tak daleko k’temu;
Ja jednak dosyć czynię rozkazaniu twemu.
Ty strzeż swojej powagi, nie baw się fraszkami,
Ale mi je odeśli prędkimi nogami,
A nie dziwuj się, że je tak drogo szacuję,
Bo chocia fraszki, przedsię w nich doktory czuję.
Do dziewki
Jeśli to rada widzisz, a życzysz mi tego,
Abych prze cię używał frasunku wiecznego,
Cóż ci rzec, dziewko sroga? Po prawdzie jam tobie
Inaczej to zadziałał, a co dziś na sobie
Odnoszę, dzieje mi się nad moje zasługi;
Ledwe taki na świecie niefortunny drugi.
Czego dalej chcesz po mnie? Czy jeszcze wątpliwa
Moja chęć przeciw tobie? Noc w myślach teskliwa
I te ogniste gwiazdy, rozsiane po niebie,
Świadkiem, że nic milszego nie mam okrom ciebie.
Czy zgoła nie chcesz [240 - nie chcesz – u Kochanowskiego według dawnej ortografii: „niechcesz”], abyś sługę ze mnie miała?
Po prawdzie, by się miłość z rozumem sprzągała,
Wzgarda by miała ruszyć każdego, a już by
Lepiej się odrzec za raz i pana, i służby.
Ale co potym? Miłość ma swe obyczaje,
Zna, co lepiej, a przedsię przy gorszym zostaje.
A ty, jeśli nadzieję chcesz o łasce swojej
Zgasić we mnie, już dawno pragniesz śmierci mojej.
Do dziewki
Nie uciekaj przede mną, dziewko urodziwa,
Z twoją rumianą twarzą moja broda siwa
Zgodzi się znamienicie; patrz, gdy wieniec wiją,
Że pospolicie sadzą przy różej leliją.
Nie uciekaj przede mną, dziewko urodziwa,
Serceć jeszcze niestare, chocia broda siwa;
Choć u mnie broda siwa, jeszczem niezganiony,
Czosnek ma głowę białą, a ogon zielony.
Nie uciekaj, ma rada; wszak wiesz: im kot starszy,
Tym, pospolicie mówią, ogon jego twarszy [241 - twarszy – twardszy.];
I dąb, choć mieścy [242 - mieścy – miejscami, tu i ówdzie.] przeschnie, choć list [243 - list – tu: liść.] na nim płowy,
Przedsię stoi potężnie, bo ma korzeń zdrowy.
Do fraszek
Fraszki nieprzepłacone, wdzięczne fraszki moje,
W które ja wszytki kładę tajemnice swoje,
Bądź łaskawie Fortuna ze mną postępuje,
Bądź inaczej, czego snać więcej się najduje.
Obrałliby się kiedy kto tak pracowity,
Żeby z was chciał wyczerpać umysł mój zakryty:
Powiedzcie mu, niech próżno nie frasuje głowy,
Bo się w dziwny Labirynt [244 - w dziwny Labirynt – fraszki przyrównane są tu do labiryntu.] i błąd wda takowy,
Skąd żadna Aryjadna [245 - Aryjadna – córka króla Krety Minosa, zakochana w Tezeuszu, dała mu kłębek nici, dzięki któremu młodzieniec zabiwszy potwora Minotaura (u Kochanowskiego: „chłopobyka”), wydostał się z labiryntu.], żadne kłębki tylne
Wywieść go móc nie będą, tak tam ścieżki mylne.
Na koniec i sam cieśla [246 - sam cieśla – budowniczy labiryntu, Dedal, który wraz z synem Ikarem uciekał z Krety na skrzydłach sporządzonych z piór i wosku.], który to mistrował,
Aby tu rogatego chłopobyka chował,
Nie zawżdy do wrót trafi, aż pióra szychtuje
Do ramienia, toż ledwe wierzchem wylatuje.
Do gospodarza
Nie bądź gościem u siebie, wiedz, co się w cię wleje;
Wedle tegoż swe sprawy miarkuj i nadzieje!
Do gościa
Gościu, tak jakoś począł, już do końca czytaj,
A jeśli nie rozumiesz, i mnie się nie pytaj!
Onać to część kazania, część niepospolita,
Słuchaczom niepojęta, kaznodziei skryta.
Do gościa
Gościu, własną twarz widzisz przeważnej Dydony [247 - Dydona – założycielka i królowa Kartaginy; na wybrzeże Afryki uciekła z rodzinnego Tyru, gdy jej brat Pigmalion zabił jej męża Acharbasa; po pewnym czasie chciał ją zmusić do małżeństwa (pod groźbą wojny) barbarzyński władca Jarbas (tu:„Ijarba srogi”); postawiona wobec takiego wyboru Dydona, popełniła samobójstwo. Z Eneaszem powiązał losy Dydony Wergiliusz (Maro).],
Obraz pozorny, obraz pięknie wystawiony.
Takam była; ale myśl różna od tej sławy,
Która mię zła potkała za me chwalne sprawy.
Bom Eneasza jako żywa nie widziała
Anim w trojańskie burdy Afryki poznała,
Ale uchodząc łoża Ijarby srogiego
Puściłam się na ostrość miecza śmiertelnego.
Kto cię na mię podburzył, Maro niechutliwy,
Żeś swym kłamstwem śmiał zelżyć żywot mój cnotliwy?
Do gór i lasów [248 - Fraszka autobiograficzna powstała ok. r. 1573, w pierwszych latach pobytu w Czarnym Lesie.]
Wysokie góry i odziane lasy! [249 - odziane lasy – pokryte lasami (Góry Świętokrzyskie) lub może: lasy piękne (liściaste).]
Jako rad na was patrzę, a swe czasy
Młodsze wspominam, które tu zostały,
Kiedy na statek człowiek mało dbały [250 - na statek człowiek mało dbały – mało stateczny (w dzieciństwie i młodości).].
Gdziem potym nie był? Czegom nie skosztował?
Jażem przez morze głębokie żeglował,
Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy,
Jażem nawiedził Sybilline lochy [251 - Sybilline lochy – groty pod Neapolem.].
Dziś żak spokojny, jutro przypasany
Do miecza rycerz [252 - przypasany do miecza rycerz – Kochanowski brał udział w wyprawie inflanckiej z r. 1568 (por. Pieśni, I 13); tutaj powtarza żart Cycerona o wojowniku małego wzrostu.] dziś miedzy dworzany
W pańskim pałacu, jutro zasię cichy
Ksiądz w kapitule [253 - cichy Ksiądz w Kapitule – proboszcz poznański mający prawo zasiadać w radzie biskupiej.], tylko że nie z mnichy
W szarej kapicy a z dwojakim płatem [254 - dwojaki płat – szkaplerz zakonny: część habitu zbliżona krojem do ornatu; tylko że nie z mnichy w szarej kapicy a z dwojakim płatem – zagadkowa wzmianka o zabiegach o jakieś opactwo. Próbę rozwiązania zagadki podjął Julian Krzyżanowski w studium O paru fraszkach Kochanowskiego („Odrodzenie i Reformacja w Polsce”, 1964). Usiłował tam wyjaśnić, iż poeta zabiegał o godność komendatariusza, tj. przełożonego zakonu Bożogrobców w Miechowie, inaczej opata, że jednak starania te z powodu śmierci Zygmunta Augusta do skutku nie doszły. Klucza do rozwiązania zagadki dostarcza list Kochanowskiego do Stanisława Fogelwedera (t. II, s. 288).];
I to czemu nic [255 - czemu nic – czemu nie.], jesliże opatem?
Taki był Proteus [256 - Proteus – bóg mórz południowych, wieszczek. Pasł on Neptunowi stada cieląt (według innych wersji fok). Miał dar przemieniania się w różne postaci, zwierzęta i przedmioty.], mieniąc się to w smoka,
To w deszcz, to w ogień, to w barwę obłoka.
Dalej co będzie? Srebrne w głowie nici,
A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci.
Do Jadama Konarskiego biskupa poznańskiego [257 - Adam Konarski (zm. 1574) – biskup, humanista, wielokrotnie posłował do różnych krajów w misjach dyplomatycznych. W r. 1573 był członkiem poselstwa, które towarzyszyło Walezemu z Francji do Polski.]
Tobie, zacny biskupie, tobie, jeśli komu,
Ten piękny klejnot służy cnych Habdanków domu,
Bo ty, służąc ojczyźnie przodków swych przykłady,
Nie pierścień, aleś wszytki wylał swe pokłady [258 - Aluzja do legendy o pochodzeniu klejnotu, tj. herbu Habdank, związanej z posłowaniem Jana z Góry od Bolesława Krzywoustego do cesarza Henryka V. Gdy cesarz przechwalał się swymi skarbami, Jan wrzucił do nich własny pierścień mówiąc, że Polacy ufają żelazu. Z odpowiedzi cesarza: „Hab Dank – dziękuję” wywodzono nazwę herbu.]
Prze sławę domu swego, prze pożytek Rzeczy
Pospolitej, którą ty zawżdy masz na pieczy.
Ciebie posłem papieskie pałace widały,
Ciebie Rzesza i uszy cesarskie słuchały.
Świeżo i król francuski sławny, z której strony
Przywiodłeś nam monarchę pod zimne Tryjony [259 - pod zimne Tryjony – do kraju północnego.]
Miej tedy i dziś dziękę, biskupie cnotliwy,
Żeś Pospolitej Rzeczy służyć tak chętliwy.
Lepiej tym dom swój zdobisz, niżby wsi skupował,
Bo kto dobry nad złoto sławy nie szacował?
Do Jana
Janie, cierp’, jako możesz! Przyjdzie ta godzina,
Że ludziom złym będzie swa zapłacona wina,
A Bóg pomści niecnoty i fałesznej zdrady,
Którąś odniósł za swą chęć świeżymi przykłady.
Czyś ludzi nie znał? Czyś tak rozumiał, niebożę,
Że czernie inszy owoc niż tarnki dać może?
Albo wilk nie miał szkodzić rogatemu stadu,
Albo wąż miał za czasem przestać swego jadu?
Daremnąś pracą podjął czyniąc dobrze złemu,
Bo się on nie odejmie przyrodzeniu swemu.
A ty sam siebie winuj, bo co cię dziś boli,
Stąd idzie, iżeś ludziom obłudnym był g’woli,
Dla których coś ty czynił, a ci też czym ci to
Płacili, niechaj wszytko światu będzie skryto!
I sam byś mógł zapomnieć, snać by lepiej było,
Bo serce swymże żalem często się zwalczyło.
Na koniec, masz dróg wiele krzywdy swej wetować,
A to bych wolał, niż się ustawnie frasować.
Ale mężem być trzeba, ani dbać na owe
Zmyślone skargi, bo to łzy krokodylowe [260 - łzy krokodylowe – przysłowiowe łzy fałszywego współczucia.].
Do Jana
Jeśli stąd jaką rozkosz ma człowiek cnotliwy,
Gdy wspomina na przeszły wiek swój świętobliwy,
Że ani wiary zgwałcił, ani jako żywo
Ku krzywdzie ludzkiej przysiągł na Bóg żywy krzywo:
Wieleś ty, Janie, sobie pozyskał radości
Na czas potomny z tej to niewdzięcznej miłości;
Bo co jedno kto komu abo mówić dobrze,
Abo i czynić może, obojeś to szczodrze
Wypełnił, czego serce niewdzięczne przechować
Nie mogło. A tak przecz się dalej masz frasować?
Owszem, umysł swój utwierdź, odejm się swej woli,
A szczęściu na złość nie bądź dłużej w tej niewoli.
Trudno nagle porzucić miłość zastarzałą,
Trudno, lecz się już na to udaj myślą całą.
To samo zdrowie twoje, na tym wszytko tobie:
Możno abo nie możno, przełom to na sobie.
Panie, jeśli należy Tobie się zmiłować,
A możesz i w ostatnim zginieniu ratować,
Wejrzy na mię, smutnego, a jeśli cnotliwy
Żywot mój, oddal ten wrzód ode mnie szkodliwy [261 - wrzód... szkodliwy – cierpienie.],
Który, wkradszy się, jako gnuśność, w skryte kości,
Wygnał mi wszytki prawie z serca me radości.
Już nie o to ja stoję, by mię miłowała,
Albo, co niepodobno, cnotliwą być chciała,
Sam zdrów być pragnę, a ten ciężki wrzód położyć.
Panie, za mą pobożność chciej mi to odłożyć!
Do Kachny
Choć znasz uczynność moję i chęć prawą czujesz,
Przedsię ty mnie szpetną twarz, Kachno, ukazujesz.
Do Kachny
Po sukni znam żałobę, znam i po podwice [262 - podwika (starop.) – dziewczyna, panna.].
Kasiu, to nie żałoba – ubielone lice [263 - lice (a. lico) – twarz.]!
Do kaznodzieja
Za twym długim kazaniem, księże kaznodzieja,
Gody chciał mieć gospodarz, ale go nadzieja
Omyliła, bo obiad nie chciał pojąć żony [264 - obiad nie chciał pojąć żony – obiad nie chciał połączyć się z wieczerzą.];
Owa wieczerza przedsię i obiad zjedzony.
Do kogoś
Już to, jako to kiedyś zdrów, a pijesz do mnie,
Podobnoć i ja mogę podpić sobie skromnie.
Ale kiedy ty puszczasz krew, czemu ja piję?
A nie obeszło mię to, ażem nalał szyję.
Do Lubomira
Idąc mimo libraryją [265 - mimo libraryją – koło księgarni.],
Kędy mądre księgi biją,
Lubimir [266 - Lubimir – Kochanowski nazywa tchórza ironicznie Lubimirem, tj. miłośnikiem miru (pokoju).] miedzy tytuły
Przeczytał: Bitwa u Huły [267 - Bitwa u Huły – zapewne pieśń o bitwie nad Ułą (1564), gdzie Mikołaj Radziwiłł rozbił wojsko moskiewskie.].
Zlękł się i padł. Hej, panowie,
Moskiewscy bohatyrowie,
Dla Boga, nie zabijajcie,
Raczej żywo poimajcie!
Do Łask [268 - Łaski (trzy Gracje) były służebnicami Wenus i Apollina.]
Wam swe nieszczęsne rymy, wam swe smutne strony,
Zgodne Łaski, oddawam, żalem zwyciężony.
Taki upad w mym sercu miłość uczyniła,
Że mię tylko cień został, samego zniszczyła.
Do Magdaleny
Ukaż mi się, Magdaleno, ukaż twarz swoje, Twarz, która prawie wyraża różą oboje [269 - różą oboje – białą i czerwoną.].
Ukaż złoty włos powiewny, ukaż swe oczy,
Gwiazdom równe, które prędki krąg nieba toczy.
Ukaż wdzięczne usta swoje, usta różane,
Pereł pełne, ukaż piersi miernie wydane
I rękę alabastrową, w której zamknione
Serce moje. O głupie, o myśli szalone!
Czego ja pragnę? O co ja, nieszczęsny, stoję?
Patrząc na cię, wszytkę władzą straciłem swoję;
Mowy nie mam, płomień po mnie tajemny chodzi,
W uszu dźwięk, a noc dwoista oczy zachodzi.
Do Mikołaja Firleja
Mało na tym, że moje fraszki masz pisane,
Lecz je chcesz, Mikołaju, mieć i drukowane;
Ku ćci czy hańbie mojej? – Cóż, nie wierzysz temu
Żeś i sam w nich? Ba, jesteś, już wierz słowu memu
A tak rozmyśl się na to, trefno li to będzie,
Gdy we fraszkach kasztelan [270 - kasztelan – Mikołaj Firlej mianowany został kasztelanem wiślickim na sejmie Unii Lubelskiej (1569 r.).] drukowany siędzie?
Jać wytrwam, choć mię będą fraszkopisem wołać,
Bom nie mógł ani bojom, ani mężom zdołać.
Do Mikołaja Wolskiego [271 - Mikołaj Wolski (1550–1630) – miecznik koronny, a za Zygmunta III marszałek wielki, miłośnik sztuki i literatury, po którym zachował się w Bibliotece Jagiellońskiej duży zbiór książek hiszpańskich, podróżował wiele po Europie, zwłaszcza w młodości. Odbywał poselstwo m.in. do papieża Klemensa VIII.]
Owa jedziesz precz od nas, mieczniku drogi!
Gdzież to mnie też mieć było życzliwsze bogi,
Żebych był towarzystwa twego mógł zażyć,
Przy tobie i do Kolchów śmiałbym się ważyć
Przez morskie Symplegady [272 - Symplegady – mityczne ruchome skały, miażdżące przepływający między nimi statek.] płynąć, gdzie śmiały
Jazon ledwe mógł uwieść swój korab [273 - korab – statek.] cały.
Przy tobie ja, cnotliwy starosto, mogę
Wszytkę Lartijadego objechać drogę,
Trący ją, Lotofagi i jednookie
Cyklopy, i możnego dwory wysokie
Eola, Antyfata, i jędzę zioły
Możną ludzi przetwarzać to w psy, to w woły;
Piekło, syreny, Scyllę, Charybdę srogą
I czabany słoneczne, potrawę drogą,
Nimfy morskie, tyrany szerokowładne,
Wszytko to rzeczy wytrwać przy tobie snadne.
Ale mnie (czego taić zgoła nie mogę)
Niewiasta smutna trzyma, której gdy drogę
Wspomionę, wnet twarz blednie, oczy łzy leją,
A mnie patrząc i serce, i członki mdleją,
Że już ani w omacmie pruć się brzytwami,
Ani pomyślę szachów grać z Sybillami.
A tak jedź sam w dobry czas, mnie zostawiwszy,
A potym, świat wedle swej myśli zwiedziwszy,
Bodaj w sławie i w dobrym zdrowiu do Polski
Przyjechał, dobrych ojców cnotliwy Wolski!
Do miłości
Długoż masz, o Miłości, frasować me lata?
Czy podobno przed czasem chcesz mię zgładzić z świata?
Nie tegoć zasłużyły wdzięczne rymy moje,
Które od umarzłego morza imię twoje
Rozniosły aż do brzegu murzyńskiej granice [274 - od umarzłego morza... do brzegu murzyńskiej granice – od bieguna do równika.]
Gdzie wieczny znój panuje i wieczne cieplice.
A ty mię za to zabij, o rozbój ca srogi,
Aby nie tylko Orfeus wysławiając bogi
Był piorunem trozębym z wysoka przerażon [275 - Według jednego z mniej znanych podań greckich, Orfeusz zginął od pioruna za zdradzenie tajemnicy bogów.],
Ale i ja od ciebie za swoję chęć skażon.
Jednak: abo nie każda krwawa twoja rana,
Abo znośna niewola u wdzięcznego pana.
Tak li ty chcesz, tak li to niesie szczęście moje,
Nie chcę przeć; mam czym cieszyć smutne serce swoje.
A ty, przebóg, nie zajrzy; gniew li to twój czuję,
Łaskę li, niech do śmierci tę jednę miłuję!
Do miłości
Gdzie teraz ono jabłko i on klinot drogi,
Który mógł zahamować nieścignione nogi
Pierzchliwej Atalanty [276 - ono jabłko... pierzchliwej Atalanty – Atalanta, słynna z piękności córka króla Scyru. Warunkiem otrzymania jej ręki była wygrana w wyścigach z nią w biegu. Udało się to Hippomenesowi, który ścigając się z królewną rzucał po drodze otrzymane od Wenus złote jabłka, a Atalanta zatrzymywała się, aby je podnosić.]? Gdzie taśma szczęśliwa [277 - taśma szczęśliwa – przepaska Wenery rozbudzająca miłość.],
Która serca i myśli upornych dobywa?
Ciebie na pomoc wzywam, ciebie, o Miłości.
Której z wieku używa świat dobrotliwości,
Która spornych żywiołów gniew spinasz łańcuchem,
Dna morskiego i nieba sięgasz swoim duchem,
Lwom srogość odejmujesz i żubrom północnym,
Użyte serce dajesz bohatyrom mocnym.
Ty mię ratuj, a swoją strzałą uzłoconą
Ugodź w serce, a okróć myśl nieunoszoną
Zapamiętałej dziewki, której ani skokiem
Człowiek dogonić może, ledwe zajźrzeć okiem.
Do miłości
Jam przegrał, ja, Miłości! – Tyś plac otrzymała,
Tyś mię prawie do zimnej wody [278 - do zimnej wody – do samobójstwa.] już dognała.
Widzę swój błąd na oko i próżne nadzieje,
A przed wstydem i żalem serce prawie mdleje.
Ku temuś mię kresowi swym pochlebstwem wiodła,
Abyś mię czasu swego tak haniebnie zbodła.
Zbodłaś mię, a ten zastrzał twój nielitościwy
Mnie być pamiętny musi, pókim jedno żywy.
Acz i żywot w twych ręku, a jeśli litości
Twej nade mną nie będzie, jam zginął, Miłości!
Zginąłem, a łzy moje dokonać mię mają
Które mi z oczu płynąć nigdy nie przestają.
Postaw słup marmurowy [279 - marmurowy – u Kochanowskiego zgodnie z dawną ortografią jest: „marmórowy”.], znak zwycięstwa twego,
Na nim zawieś zewłoki poimania swego [280 - zewłoki poimania swego – zwłoki swego niewolnika.],
Zewłoki, jakie widzisz, i korzyść ubogą,
Bo w tyraństwie twym ludzie zbogacieć nie mogą.
Cokolwiek jest, twój łup jest: weźmi naprzód z głowy
Na poły już przewiędły wieniec fijołkowy.
Potym lutnią, a przy niej pieśni żałościwe,
Na jakie się zdobyło serce nieszczęśliwe;
To też nocny przewodnik, świeca opalona,
I broń w późnych przygodach nieraz doświadczona.
Jest co więcej? Facelet [281 - Facelet (a. falcelit) – chusteczka, chusteczka do nosa.] łzami napojony,
W nim obrączka ze złota, upominek płony,
A nawet mieszek próżny; toć wysługa moja,
A na ten czas, Miłości, ze mnie korzyść twoja,
Na której przestań, proszę, a mnie nieszczęsnego
Z uszyma puść do domu, jako z targu złego [282 - z uszyma puść do domu... – staropolskie przysłowie: „Ze złego targu – z uszyma do domu” o znaczeniu: z awantury (bójki) wyjść możliwie cało.]!
Do miłości
Matko skrzydlatych Miłości [283 - skrzydlatych Miłości – Amorków.],
Szafarko trosk i radości,
Wsiądź na swój wóz uzłocony,
Białym łabęciom zwierzony [284 - wóz... białym łabęciom zwierzony – Wenus wyobrażano na wozie zaprzężonym w gołębie lub łabędzie.]!
Puść się z nieba w snadnym biegu,
A staw się na wiślnym brzegu,
Gdzie ku twej ćci ołtarz nowy
Stawię swą ręką darnowy.
Nie dam ci krwawej ofiary,
Bo co mają srogie dary
U boginiej dobrotliwej
Czynić i światu życzliwej?
Ale dam kadzidło wonne,
Które nam kraje postronne
Posyłają; dam i śliczne
Zioła w swych barwach rozliczne.
Masz fijołki, masz leliją.
Masz majeran i szałwiją,
Masz wdzięczny swój kwiat różany,
To biały, a to rumiany.
Tym cię błagam, o królowa
Bogatego Cypru, owa
Abo różne serca zgodzisz,
Abo i mnie wyswobodzisz.
Ale raczej nas oboje
Wzów pod złote jarzmo swoje;
W którym niechaj ci służywa [285 - służywa (starop. liczba podwójna) – (niechaj ci) służymy.],
Póki ja i ona żywa.
Przyzwól, o matko Miłości,
Szafarko trosk i radości!
Tak po świecie niechaj wszędzie
Twoja władza wieczna będzie!
Do opata
Wiedzże po tym, opacie, jako grać z biskupy:
Bo bacząc, żeć wygranej ubywało kupy,
Pokryłeś dudki [286 - Pokryłeś dudki – ukryłeś pieniądze.] w gębę, czyniąc tę postawę,
Żeś przegrał; lecz z rachunku miał ksiądz inszą sprawę.
A płaci kryć [287 - płaci kryć – czy opłaca się ukrywać.]? Więc ci też dosiągł pięścią gęby,
Że z niej dudki wypadły. Dziękuj, że nie zęby!
Do pana
Bóg tylko ludzkie myśli wiedzieć może
I ku dobremu samże dopomoże;
Ale cokolwiek przeciwnego Jemu,
Dobrze nie padnie, by więc najmędrszemu.
Wszytko wiesz, Panie: zgub, co przeciw Tobie,
A zdarz, jako Pan, coś ulubił sobie.
Do pana
Panie, co dobrze, raczy dać z swej strony,
Lubo proszony, lubo nie proszony;
A złe oddalaj od człowieka wszędzie,
Choć go kto prosić nieobacznie będzie.
Do Pawła
Chciałem ci „pomagabóg” kilkakroć powiedzieć,
Lecz kiedy czas do ciebie [288 - Lecz kiedy czas do ciebie – czy pora dla ciebie dogodna.], trudno, Pawle, wiedzieć;
O którym jeśli jeszcze i dziś się nie dowiem,
Com miał rzec: „pomagabóg”, toć „bógżegnaj” powiem.
Do Pawła
Pawle, nie bądź tak wielkim panem do swej śmierci,
Byś mię kiedy znać nie miał, choć w tej niskiej sierci,
Bom ja tobie rad służył jeszcze w stanie mniejszym.
A choć to śmieszno będzie tym ludziom dworniejszym,
Ja szczęście tak szacuję, że ućciwym cnotom
Czynię cześć więtszą niżli bogatym klinotom.
A czemu? Bo pieniędzy i źli dostawają,
A z cnotą sami tylko dobrzy spółek mają.
A jeślibyśmy kłaniać pieniądzom się mieli,
Pewnie by tego po nas i Żydowie chcieli.
Do poetów
Jako Chiron, ze dwojej natury złożony,
Wzgórę człowiek, a na dół koń nieobjeżdżony,
Rad był, kiedy przyjmował do swej leśnej szopy
Nauczonego syna pięknej Kalijopy [289 - syna pięknej Kalijopy – Orfeusza, który brał udział w wyprawie argonautów do Kolchidy po złote runo, „po kożuch barani”.],
Naonczas gdy do Kolchów rycerze wybrani
Pławili się przez morze po kożuch barani:
Równiem wam i ja tak rad, zacni poetowie [290 - zacni poetowie – przypuszczać można, że chodzi tu o przyjaciół dworzan, wspomnianych we Fraszkach: Górnickiego, Trzecieskiego, Rojzjusza, Porębskiego, którzy odwiedzali Kochanowskiego w Czarnym Lesie.]!
A jeśli u Chirona cni bohatyrowie
Przyjmowali za wdzięczne wieczerzą ubogą,
Bo tam wszytka cześć była mleko z świnią nogą:
Nie gardźcie i wy tym, co dom ubogi niesie,
Bo jako Chiron takżeć i ja mieszkam w lesie.
Będzie ser, będzie szołdra, będą wonne śliwy;
Każecie li też zagrać, i na tom ja chciwy.
Owa prosto będziecie ze mnie mieć Chirona,
Tylko że ja nie włóczę za sobą ogona.
Do Pryszki [291 - Pryszko – imię utworzone może od łac. prisca (stara, dawna).]
Długo się w wannie parzysz, Pryszko pochodzona.
Czy chcesz jako Pelijas [292 - Pelijas (właśc. Pelias) – król Jolkos w Tesalii. Zabiły go własne córki zwiedzione przez Medeę, która dała im zioła mające jakoby po wygotowaniu w nich ciała Peliasa przywrócić mu młodość.] odmłodnąć warzona?
Do Reiny [293 - Reina (z łac. regina) – królowa.]
Królewno moja (wszak cię też tak zową),
Iż się nie mogę zobopólną mową
Umawiać z tobą, rad i nierad muszę
Zlecić to pismu, a tym cieszyć duszę
Swą jakokolwiek, tusząc jednak sobie,
Że ta moja chuć będzie wdzięczna tobie.
Szczęśliwa karto – ciebie ona swymi
Piastować będzie rękoma ślicznymi,
Ciebie obejźrzy wdzięcznym okiem swoim;
A ocz podobno próżno drudzy stoim,
Ty tak możesz być szczęsna, że cię swymi
Wdzięcznie całuje usty różanymi.
Gdzież to człowiek mógł naleźć jakie czary,
Żeby się umiał przewirzgnąć [294 - przewirzgnąć – przedzieżgnąć, przemienić.] w swe dary?
Do sąsiada
Rozśmiej się, dobry sąsiedzie!
Lisowaty przy biesiedzie
Pił z kusza prawie sporego,
Tak iż tylko brodę z niego
Widać było krokosową.
Wyrwał się ktoś z prędką mową:
„Towarzysze! Kto to naszę
Lisem obramował czaszę?”
Do Stanisława
Kto pija do północy, bracie Stanisławie,
Jeśli jest czas do niego [295 - Jeśli jest czas do niego – czy w porę właściwą.], może się nieprawie
Człowiek pytać; boby on swój wczas [296 - wczas – wypoczynek.] umiłował,
Pewnie by się raniej kładł ani tak wiłował [297 - wiłować – zachowywać nieodpowiedzialnie, oddawać się szaleństwom (od: wiła: żartowniś, błazen, a nawet: szalony).].
Do Stanisława Wapowskiego [298 - Stanisław Wapowski (zm. ok. 1564) – podkomorzy sanocki, dworzanin i dyplomata.]
Nie przez pochlebstwo ani złote dary,
Jako te lata zwykły teraźniejsze,
Ale przez cnotę na mieśce ważniejsze,
Godzisz, Wapowski, jako zwyczaj stary.
Szczęśliwe czasy, kiedy giermak szary [299 - giermak szary – zwykły strój szlachecki.]
Był tak poćciwy jako ty [300 - ty – tu: te (dzisiejsze).] dzisiejsze
Jedwabne bramy [301 - Jedwabne bramy – wystawną odzież bramowano jedwabiem lub futrem.] co raz kosztowniejsze;
Wprawdzieć nie było kosztu na maszkary [302 - maszkary – tu: strojne przebrania.],
Ale był zawżdy koń na staniu [303 - na staniu – w stajni.] rzeźwi,
Drzewo, tarcz pewna i pancerz na ścienie,
Szabla przy boku, sam pachołek trzeźwi.
Nie szukał pierza, wyspał się na sienie,
A bił się dobrze. Bodaj tak uboga
Dziś Polska była i poganom sroga!
Do starosty
Strzeżesz się moich fraszek, mój dobry starosta,
A ja tobie zaś na to tak powiadam sprosta:
Kto w mych fraszkach, już może nie zaźrzeć by kąska
Biskupom, którzy stoją u świętego Frącka [304 - Biskupom... u świętego Frącka – biskupom krakowskim, których portrety wiszą w krużgankach kościoła Franciszka.].
Do starosty muszyńskiego [305 - Adresatem fraszki był zapewne Stanisław Kempiński, starosta muszyński w latach 1579–1589.]
O starosta na Muszynie [306 - na Muszynie – Muszyna leży pod Nowym Sączem na ważnym szlaku handlowym wiodącym na Węgry.],
Ty się znasz dobrze na winie;
Znasz i masz, bo tylko z góry
Spuściwszy wóz, aliż Uhry [307 - Uhry (z czes.) – Węgry.]
Okaż swój smak staradawny,
Starosto muszyński sławny,
A niech go ja też skosztuję,
Boć i ja smak w beczce czuję!
A nie żal mi, żem poetą;
Jest coś umieć alfę z betą [308 - umieć alfę z betą – być uczonym; znać język grecki.]
Tym ludziom ty, Stanisławie,
Chcesz li się zachować prawie [309 - się zachować prawie – naprawdę zdobyć ich względy.],
Nie szafirem, nie rubinem,
Ale je ćci dobrym winem;
A stąd to będziesz miał w zysku,
Że coś dziś obłoków blisku,
To cię pijanymi rymy
Aż do nieba wprowadzimy.
Do Wacława Ostroroga [310 - Wacław Ostroróg (zm. 1574) – kasztelan kaliski, zwolennik i protektor braci czeskich.]
Próżno przeć: upiłem się; winem czy-li rymy?
Jeśli winem, subtelne tego wina dymy.
Wiesz, co mi się teraz zda, Wacławie cnotliwy?
Zda mi się, że maluję swój obraz właściwy,
Który między biskupy zawieszę zacnymi,
Nie wsiami światu znaczny, ale rymy swymi.
Wszyscy pijani, widzę, a pijan-em i ja.
Kto szczęściem, a ja winem. Odpuść, Adrastyja! [311 - Adrastyja – Adrastia (Nemezis), bogini sprawiedliwości, personifikacja doli ludzkiej, przeznaczenia.]
Do wojewody
Zamieszkałem do stołu twego, wojewoda,
Z czego zarazem dwoja potkała mię szkoda:
Jedna, iżem doma jadł; druga, że się boję,
Byś nie rzekł, żem wzgardził chęć i wieczerzą twoję.
Do Zofijej
Nie tyś to, o Zofija, nie ty na mą wiarę,
Której ja przed siedmią lat pomnie w sercu miarę!
Ono była nadobna, ono wdzięczna była;
A wszytko jej przystało, cokolwiek czyniła.
Jej żart każdy był trefny, a gdy co kazała,
Zawżdy wielką powolność po każdym poznała.
Ciebie nie wiem, jako zwać: co poczniesz, nie g’rzeczy,
Postawa szalonego, głos ledwe człowieczy;
Żartom nikt się nie śmieje, na gniew nic nie dbają,
A jeśli słowo rzeczesz, jeszczeć i nałają.
Na koniec krom imienia nie masz nic dawnego;
Bierzmuj się [312 - Bierzmuj się – przy bierzmowaniu otrzymuje się nowe imię. Nim to podstarzała Zofia powinna zastąpić imię chrzestne.], proście [313 - proście – potoczny skrót: proszę cię.], prze Bóg, a zbądź już i tego!
O lata zazdrościwe, wszytko precz niesiecie;
Zofija nie Zofiją, kiedy wy przypniecie.
Epitafium Erazmowi Kroczewskiemu kuchmistrzowi [314 - Erazm Kroczewski (zm. ok. 1570) – kuchmistrz koronny za Zygmunta Augusta.]
Ten proporzec [315 - Ten proporzec – w XVI i XVII w. zamiast nagrobka umieszczano w kościele kosztowną chorągiew żałobną z nazwiskiem i herbem zmarłego] nad zimnym grobem zawieszony
Świadczy, że tu Kroczewski leży pogrzebiony,
Nagle zmarły. Dla Boga! Co tu mieć na pieczy?
Na słabej nici wiszą wszytki ludzkie rzeczy.
Epitafium Grzegorzowi Podlodowskiemu, staroście radomskiemu [316 - Grzegorz Podlodowski (zm. ok. 1581) – starosta radomski, był szwagrem Jana Kochanowskiego.]
By wedla cnót i godności
Grzebiono umarłych kości,
Przyszłoby dziś leżeć tobie
W złotym, Podlodowski, grobie.
Teraz cię licha mogiła
Znacznego męża przykryła,
Ale sława sięga nieba;
Nie z grobu cię sądzić trzeba.
Epitafium Jóstowi Glacowi [317 - Jóst Glac – kupiec krakowski, potem lwowski, zapewne skarbnik królewski za Zygmunta Augusta, zmarł w r. 1575.]
Jóst Glac tu leży, szafarz wierny panu swemu,
Królowi na północy niezwyciężonemu.
Teraz ma liczbę czynić [318 - liczbę czynić – wyliczać się.] przed panem groźniejszym,
Gdzie każdy winien, by też był naniewinniejszym:
Pokryj swym miłosierdziem, Panie, nasze złości,
Bośmy zginęli według Twej sprawiedliwości.
Gadka
Jest źwierzę o jednym oku [319 - zwierzę o jednym oku – lufa muszkietu, opieranego na widłach, lub armaty osadzonej na lawecie.],
Które zawżdy stoi w kroku;
Ślepym bełtem w nie strzelają [320 - Ślepym bełtem – okrągłą kulą, a nie ostrą strzałą; dowcip zagadki polega na jej dwuznacznym rozwiązaniu: na pierwszy rzut oka chodzi tu o zadek, naprawdę o broń palną.],
A na oko ugadzają.
Głos jego by piorunowy,
A zalot nieprawie zdrowy.
Małemu wielkiej nadzieje Radziwiłłowi [321 - Fraszka adresowana do Mikołaja Radziwiłła (1574–1577) – zmarłego w dzieciństwie syna hetmana Krzysztofa Pioruna Radziwiłła i Katarzyny Anny Sobkówny.]
Tak róść [322 - róść – rośnij.], mały Michniku, jakobyś mógł sławnych
Przodków swych doróść, onych Radziwiłłów dawnych;
Abyś nie tylko imię i bogate włości
Brał od nich, lecz dziedziczył w męstwie i w dzielności.
A to wszytko zaś podał potomkowi swemu,
Co weźmiesz od rodziców, a on zaś drugiemu;
Abyś u swych był wdzięcznym i miłym w pokoju,
A pohańcom zaś srogi i straszliwy w boju.
Tak róść, piękny Michniku, jakobyś pospieszył
Wiekiem, a oczy jeszcze dziadowskie [323 - oczy... dziadowskie – Mikołaja Radziwiłła, wojewody wileńskiego.] nacieszył
Siedząc na dzielnym koniu i łukiem władając
Albo kopiją gładką w pierścień ugadzając [324 - w pierścień ugadzając – ćwiczenie wojskowe we władaniu kopią.]
A potym i prędkiego strzelca Tatarzyna,
Co mężnym Radziwiłłom twoim nie nowina.
Taki wiek, o ludzkiego żywota szafarki,
Temu dziecięciu przędźcie, sprzyjaźliwe Parki! [325 - Parki – boginie losu (trzy siostry) przędące nić życia i ucinające ją w chwili śmierci.]
Marcinowa powieść
Ba, jeszcze raz, Marcinie! – Więc powiem, tak było:
Kilka osób na jednę salę się złożyło.
Każdy z żoną. Wieczerzą potym odprawiwszy
Szli spać. Ledwie się składli, kiedy co waśniwszy
Na drugie tak zawoła: „Panowie, czas wsiadać!”
A ci też (ale o tym nie trzeba powiadać).
Po małej chwili zasię tenże się ozowie,
Co i pierwej straż trzymał: „Czas wsiadać, panowie!”
A panowie do siodeł. Ujechawszy milę,
Posłuchali onego: „Postój koniom chwilę!”
A jeden zatym usnął. On znowu: „Panowie, Czas wsiadać!”
Wszyscy inszy stali przedsię w słowie,
A tego żona budzi: „Miły, nie słyszycie?
Już tam drudzy wsiadają, wierę, rychło spicie!”
A ten chrapi, choć nie spi. „Miły, ba, słuchajcie,
Już tam drudzy wsiadają.” „Ej, jużże wsiadajcie,
Aż was diabli pobiorą!” Ali drudzy: „Szkoda
Odjeżdżać towarzysza; wielka rzecz przygoda!
Pomóżmy mu w złym razie, a załóżmy swoje.”
„Diabeł cię niechaj prosi, niech już ciągną moje.”
„Miła, ty się nie przeciw! pokarmiwszy koni,
A jutro rano wstawszy, będziem tam, gdzie oni.”
Modlitwa o deszcz
Wszego dobrego Dawca i Szafarzu wieczny,
Tobie ziemia, spalona przez ogień słoneczny,
Modli się dżdża i smętne zioła pochylone,
I nadzieja oraczów, zboża upragnione.
Ściśni wilgotne chmury świętą ręką swoją,
A ony suchą ziemię i drzewa napoją
Ogniem zjęte; o, który z suchej skały zdroje
Niesłychane pobudzasz, okaż dary swoje!
Ty nocną rossę [326 - rossę – oryginalnie u Kochanowskiego, zgodnie z dawną ortografią jest: rossę.] spuszczasz, Ty dostatkiem hojnym
Żywej wody dodawasz rzekom niespokojnym.
Ty przepaści nasycasz i łakome morze,
Stąd gwiazdy żywność mają i ogniste zorze.
Kiedy Ty chcesz, wszytek świat powodzią zatonie,
A kiedy chcesz, od ognia jako pióro wspłonie.
Na dom w Czarnolesie
Panie, to moja praca, a zdarzenie Twoje;
Raczyż błogosławieństwo dać do końca swoje!
Inszy niechaj pałace marmurowe [327 - marmurowe – u Kochanowskiego, zgodnie z dawną ortografią: „marmórowe”] mają
I szczerym złotogłowem ściany obijają,
Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gniaździe ojczystym,
A Ty mię zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym,
Pożywieniem ućciwym, ludzką życzliwością,
Obyczajmi znośnymi, nieprzykrą starością.
Nagrobek dwiema braciej [328 - dwiema braciej (starop. liczba podwójna) – dwóm braciom.]
Tu Jadam i Mikołaj, dwa bracia rodzeni
Czerni, w jednymże grobie leżą położeni.
Ten na wojnie gardło dał, ów zginął w pokoju:
Nie masz przymierza z śmiercią, zawżdy my z nią w boju.
Nagrobek Gąsce
Już nam, Gąska niebożę, nie będziesz błaznował,
Już „Pod Operyjaszem” [329 - „Pod Operyjaszem” – winiarnia krakowska z winem węgierskim z Eperies.] nie będziesz harcował
Ani glótów [330 - glótów – kulek ołowianych.] z rękawa sypał na chłopięta,
Kiedy cię więc opadną jakoby szczenięta.
Jużeś leciał za morze, Gąsko, jużeś w dole [331 - w dole – w podziemiu zmarłych, królestwie Persefony.]
A czarnej Persefonie szpaczkujesz przy stole,
A duszyce się śmieją, że ten, co by g’rzeczy
Słowa wyrzec nie umie, nowy cień człowieczy.
Więc my też, pamiętając na jego zabawki,
Nowej mu nie żałujmy usypać rękawki [332 - rękawki – kopca mogilnego. Nazwa wywodzi się od kopca Krakusa. Kopiec ten według legendy lud usypał znosząc ziemię w rękawach. Później nazwa święta ludowego, zapewne pamiątka dawnej uroczystości obchodzonej przez Słowian.]!
Nad nią miasto proporca suknią szachowaną [333 - suknią szachowaną – tzw. domino, szata błaznów.]
Zawieśmy, a na grobie gęś twardo kowaną [334 - twardo kowaną – wykutą z kamienia; zwrot mieści w sobie aluzję zarówno do nazwiska zmarłego błazna, jak i do jego zawodu w związku z przysłowiem o krainie głupców, gdzie podkuwa się gęsi.],
A to, żeby mógł każdy, kto tędy pobieży,
Domyślić się zarazem, że tu Gąska leży.
Temuż [335 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg trzecich pt. Nagrobek Gąsce.]
Ośmdziesiąt lat (a to jest prawy wiek człowieczy)
Czekała śmierć, żeby był Gąska mówił g’rzeczy;
Nie mogła się doczekać, błaznem go tak wzięła
I tąż drogą, gdzie mądre zajmuje, pojęła.
Gąska, błaznuj ty przedsię; imię twe nie zginie,
Póki dzika i swojska gęś na świecie słynie.
Nagrobek Hannie Spinkowej od męża [336 - Hanna Spinkowa – córka Anny Kobylińskiej, 2. voto Bzickiej (por. fr. II 28), zmarła między kwietniem 1570 a czerwcem 1572.]
Jeśli człowiek po śmierci słyszy albo czuje,
Hanno, o Hanno moja, twój cię mąż mianuje.
Pókiś na świecie była, pókiś używała
Wdzięcznych darów niebieskich, mam za to, żeś znała
Moję uprzejmość i chęć szczerą przeciw sobie;
Teraz, kiedyś w tym zimnym położona grobie,
Czym cię inszym mam ućcić – jeno płaczem swoim,
Który-m ja wieczny winien wielkim cnotom twoim.
Nagrobek jej M. P. wojewodzinej lubelskiej [337 - Zofia Firlejowa z Bonerów (zm. po 1563) – żona wojewody lubelskiego Jana, którego dworzaninem był młody Kochanowski.]
Tu różą, tu fijołki, tu mieccie [338 - mieccie – miotajcie, rzucajcie.] leliją!
Ten marmur [339 - marmur – u Kochanowskiego oryginalnie, zgodnie z dawną ortografią jest: marmór.] świętobliwy zamyka Zofiją,
Zofiją Bonarównę, której żywot święty
Godzien, aby wszem paniom za przykład był wzięty.
Drugi [340 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg trzecich pt. Nagrobek jej M. P. wojewodzinej lubelskiej.]
Mężu mój, o mój mężu, śmierć nielutościwa
Mnie smutną z tobą dzieli, a pod ziemię wzywa,
Do niskiej Prozerpiny ciemnego pokoja.
Bóg cię żegnaj, ja żywa i umarła twoja!
Nagrobek koniowi
Tym cię marmurem [341 - marmurem – oryginalnie u Kochanowskiego, zgodnie z dawną ortografią jest: „marmórem”.] ućcił twój pan żałościwy
Pomniąc na twoję dzielność, Glinko białogrzywy!
A tyś był dobrze godzien, nie podlegwszy skazie,
Świecić na wielkim niebie przy lotnym Pegazie [342 - na... niebie przy... Pegazie – Pegaz, skrzydlaty rumak Muz i poetów (symbol natchnienia poetyckiego), przeniesiony na firmament tworzył gwiazdozbiór Pegaza.].
Ach, niebożę, toś ty mógł z wiatry w zawód biegać,
A nie mogłeś nieszczęsnej śmierci się wybiegać!
Nagrobek kotowi
Pókiś ty, bury kocie, na myszach przestawał,
A w insześ się myślistwo z jastrząby [343 - z jastrząby – z jastrzębiami, z którymi ramię w ramię polował na gołębie.] nie wdawał,
Byłeś w łasce u ludzi i głaskanoć skórę,
A tyś mrucząc podnosił twardy ogon wzgórę.
Teraz, jakoś ku myszom chciał mieć i półmiski [344 - półmiski – wyszukane potrawy.],
I łaziłeś po ptaki w gołębiniec bliski,
Dałeś gardło, niebożę, i wisisz na dębie;
A twej śmierci i myszy rady, i gołębie.
Nagrobek Piotrowi
Pamięć myślistwa twego, Pietrze ucieszony,
Stoję tu, słup kamienny, twardo usadzony.
Przy grobie masz naczynie wszytko postawione:
Koń, strzały, psy, potyczy, sieci rozciągnione.
Wszytko, biada mnie, kamień; a zwierz tuż bezpieczny
Ociera się mimo cię, a ty sen spisz wieczny.
Nagrobek Rózynie
Tu syta wieku leży Rózyna;
Lecz tylko wieku, ale nie wina,
Nie stoi o mszą ani o dzwony,
Wolałaby dzban piwa zielony.
Nagrobek Stanisławowi Strusowi [345 - Stanisław Strus, opłakiwany również wierszem Mikołaja Sępa Szarzynskiego, poległ w r. 1571 w bitwie z Tatarami nad Rastawicą na Ukrainie.]
Nie nowina to Strusom na wszelaką trwogę
Ciały swymi zawalać złym pohańcom drogę;
Tak dziad zginął, tak ociec, tak moi stryjowie;
Tenże upad i mojej naznaczon był głowie,
Bom legł we krwi pogańskiej, a kto mię żałuje,
Znać, że nie wie, jako śmierć ućciwa smakuje.
Stanisław Struś tu leżę; nie wchodź, poganinie!
Sprawiedliwa waśń i po śmierci nie ominie.
Na heretyki
Po co wy, heretycy, w kościele bywacie,
Kiedy ceremonije za śmiech sobie macie?
Jeśli zła w oczu waszych msza i procesyja,
Aza lepsze łakomstwo i ta ambicyja?
Wyjmi, niebożę, bierzmo pierwej z oka swego,
A potym ździebłka sięgaj w oczach u drugiego [346 - Przysłowie oparte na Ewangelii św. Mateusza (Mt 7:3).]!
Chwalisz, jako w twym zborze dobrze nauczają,
A przedsię tam się ciśniesz, kędy rozdawają [347 - a kędy rozdawają – fraszka wymierzona jest przeciw tym protestantom, którzy dla korzyści materialnej udawali stronników kościoła panującego.].
A jeśli jeszcze z niczym odjedziesz do żony,
Jakobyś wodę święcił albo też krzcił dzwony [348 - wodę święcił albo też krzcił dzwony – święcenie wody i chrzczenie dzwonów nie dawało dochodu księdzu.].
Na lipę
Przypatrz się, gościu, jako on list mój zielony
Prędko uwiądł, a już mię przejźrzeć z każdej strony.
Co, mnimasz, tej przygody nagłej za przyczyna?
Ani to mrozów, ani wiatrów srogich wina,
Lecz mię złego poety wirsze zaleciały,
Tak iż mi tylko prze smród włosy spaść musiały.
Na lipę
Uczony gościu! Jeśli sprawą mego cienia
Uchodzisz gorącego letnich dni promienia,
Jeślić lutnia na łonie i dzban w zimnej wodzie
Tym wdzięczniejszy, że siedzisz i sam przy nim w chłodzie:
Ani mię za to winem, ani pój oliwą,
Bujne drzewa nalepiej dżdżem niebieskim żywą;
Ale mię raczej daruj rymem pochwalonym,
Co by zazdrość uczynić mógł nie tylko płonym,
Ale i płodnym drzewom; a nie mów: „Co lipie
Do wirszów?” – skaczą lasy, gdy Orfeus [349 - Orfeus – syn Muzy Kaliope i Apollina, śpiewem swym i grą na lutni poskramiał dzikie zwierzęta, wzruszał drzewa i kamienie, uspokajał burze morskie i wiatry.] skrzypie.
Na słup kamienny
Jest coś na świecie (kto chce pilno wejźrzeć w rzeczy),
Z czego się dowcip wypleść nie może człowieczy [350 - czego się dowcip... – z czego pomysłowość ludzka nie może znaleźć wyjścia.].
Co rozumowi barziej, proszę cię, przystało,
Jeno żeby się złym źle, dobrym dobrze działo?
W czym tak częsta omyłka, że ten to sąd boży
Niejednemu sumnienie i serce zatrwoży.
Przedsię żyjmy pobożnie g’woli samej cnocie,
Której cena jednaż jest w szczęściu i w kłopocie.
Na śklenicę
Służyłam wojewodom krakowskim przed laty,
Zdobiąc krasną urodą swą ich stół bogaty.
Teraz czas przyniósł, żem jest Głoskowskiemu [351 - Stanisław Głoskowski – od r. 1576 dworzaninowi Zygmunta Augusta, a potem jego następców.] dana;
Nie mogłam mieć lepszego po swym piecu pana.
Na zdrowie
Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego;
Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,
Także wiek młody
I dar urody,
Mieśca wysokie,
Władze szerokie Dobre są, ale —
Gdy zdrowie w cale [352 - Gdy zdrowie w cale – gdy zdrowie jest zachowane w całości, tj. nie nadszarpnięte chorobą.].
Gdzie nie masz siły,
I świat niemiły.
Klinocie drogi,
Mój dom ubogi
Oddany tobie
Ulubuj sobie!
O błaźnie
Płeszki (błazen powiada), to mię podnosicie,
Ale ja świecę zgaszę, że mię nie ujźrzycie.
O duszy
Powiem, chocia nie g’rzeczy [353 - nie g’rzeczy – niedorzecznym.] zda się rozumowi,
Trudno wytrwać o jednej duszy człowiekowi:
Bo jedna ma być w ciele, a druga w kalecie [354 - kaleta – sakiewka, woreczek na pieniądze.] —
Krom tej trudno, krom owej źle żyć, jako wiecie.
O flisie
Ze Gdańska flis wędrując, gdy sobie nadchodził,
Stąpił we wsi do karczmy, aby się ochłodził.
Ale miasto ochłody jeszcze się zapalił,
Bo mu Kupido młodą gospodynią schwalił.
Więc każe piwa nosić, a gospodarz baczy,
Że mu do żony z wiosłem flis przymierzać raczy.
Da pokój: za gościów grosz miło mu się napić,
Nie każe się do łoża gospodyniej kwapić.
Flis ma swą rzecz na pieczy, a gospodarz nie mniej.
Słuchajcież, kto tu sztukę wyprawi foremniej.
Kiedy gospodarz nie mógł już przesiedzieć flisa:
„Nie tu – pry – łgać”; wzniózwszy gzła nakrył dłonią cisa.
Usnął ściany się wsparwszy. Flis ku paniej godzi.
Onej też nie od tego, ręka tylko szkodzi.
„Namniejsza to” – rzecze flis; także między spary
W grosz ugodził dobywszy krzoski z szarawary.
O fraszkach
Fraszki tu niepoważne z statkiem się zmieszały;
Komu by drugie rzeczy więc nie smakowały,
Wziąwszy swą część, ostatek drugim niech podawa;
Ty to wolisz, a ów zaś przy owym zostawa.
A ja, jako bogaty kupiec w sklepie wielkim,
Rozkładam swe towary cudzoziemcom wszelkim:
Tu bisior, tu koftery, tu włoskie zaponki,
Sam dalej półhatłasie i czarne pierścionki.
O Hektorze [355 - Nierozstrzygnięty pojedynek Hektora z Ajaksem (bohaterem greckim, uczestnikiem wojny trojańskiej) zakończył się wymianą darów, które w niedalekiej przyszłości przyniosły przeciwnikom nieszczęście: pasem Ajaksa zwycięski Achilles przywiązał zwłoki Hektora do swego wozu; Ajaks zaś przebił się mieczem Hektora. Stąd greckie przysłowie: dary nieprzyjaciół przynoszą nieszczęście.]
Hektor dał miecz Ajaksowi,
Ajaks dał pas Hektorowi —
Hektor pasem uwiązany,
Bystrymi końmi targany;
Ajaks także, popędliwy,
Wraził w się miecz nieszczęśliwy.
Tak między nieprzyjacioły
Upad niesie i dar goły.
O kapłanie
Prawo jest, aby kapłan nie mógł pojąć żony;
Tenże nie ma być w żadnym członku uszczerbiony.
Jeśli nie miał mieć żony, moglić go zostawić
Przy uszu, ale jajec lepiej było zbawić.
O kołnierzu
Poradźmy się rady czyjej:
Kołnierz li to u delijej
Czy delija [356 - delija – delia, rodzaj okrycia wierzchniego noszonego przez szlachtę; płaszcz, opończa.] u kołnierza
Na grzbiecie cnego rycerza?
O koźle
Miłośnicy mądrości [357 - Miłosnicy mądrości – filozofowie, przyrodnicy.] tak nam powiedają,
Że niemowne zwierzęta rozumu nie mają,
Lecz kozieł taką sztukę niedawno wyprawił,
Że na wszystek świat znacznie rozum swój objawił.
Zjadł piskorza żywego; piskorz niecierpliwy
Strawienia nie czekając przepadł przezeń żywy.
Kozieł go w rzyć drugi raz; on drugi raz z rzyci,
By z Labiryntu Tezeus po świadomej nici.
Koźle, prędko wżdy trawisz; znowu z nim do saku,
Piskorz też dawnej ścieżki nie uchybił znaku.
Myśli kozieł, co czynić? Broda doktorowska,
Przypatrzże się, jeśli też i rada żakowska?
Piskorza połknął, a rzyć przycisnął do ściany
I tak gońca poimał trzykroć przejechany.
O łaziebnikach
Łaziebnicy a kurwy jednym kształtem żyją,
W tejże wannie i złego, i dobrego myją.
O Marku
Płacze Marek nie przeto, że świat zostawuje,
Ale że dzwonnikowi grosz jeden gotuje;
A żeby jednym kosztem odprawić co więcej,
Kazał synowi umrzeć po sobie co pręcej.
O mądrości
Nie to mądrość mądrym być albo wielkość świata
Rozumem chcieć ogarnąć: krótkie ludzkie lata;
Gonić w nich wielkie rzeczy, a dać gotowemu
Upływać, podobno to barzo szalonemu.
O Mikoszu [358 - Anegdotę cytuje również Górnicki w II księdze Dworzanina polskiego.]
Mikosz kota przeciągnął, Jan się rzezał w koszu [359 - Jan się rzezał w koszu – ośmieszająca kara: winny, zawieszony w koszu nad rzeką lub błotem, chcąc się uwolnić musiał przeciąć sznury i wpaść wraz z koszem do wody.];
I rzecze ten pośledni: „Powiedz mi, Mikoszu,
Wonczas gdyś kota ciągnął abo snać kot ciebie,
Gdzieś był stryczków tak prędko dostał ku potrzebie?”
Mikosz na to: „Dadzą mnie powrozów, gdy proszę,
Bo, pięknie wysuszywszy, cało je odnoszę;
Lecz ty, bracie, inaczej z ludźmi się sprawujesz,
Pożyczywszy porzeżesz wszytko i popsujesz.”
O miłości
Głód a praca miłość kazi,
A ostatek czas wyrazi;
Komu to więc nie pomoże,
Do powroza mieć się może.
O tejże [360 - Utwór odnosi się do fraszki z Ksiąg trzecich pt. O miłości (Głód a praca miłość kazi...).]
Jako ogień a woda różno siebie chodzą,
Tak miłość a powaga nigdy się nie zgodzą.
Dobrze by się nie kłaniać nieprzyjacielowi,
Ale tym sakiem Miłość już o płatne łowi [361 - Ale tym sakiem Miłość już o płatne łowi – miłość łowi siecią nie na żarty, lecz naprawdę.].
A im się kto chce mężniej popisać w tej mierze,
Tym więcej śmiechu na się i błazeństwa bierze.
A przedsię abo musim porzucić ten statek,
Abo nam (to rzecz pewna) szaleć na ostatek.
Telefów rozum [362 - Telefów rozum – Telefos, raniony przez Achillesa, za radą wyroczni wyleczył niegojącą się ranę rdzą tego oszczepu, którym była zadana.] chwalę i przy tym zostanę,
Bo ten, czym był postrzelon, tymże goił ranę.
O miłości
Ma już pokój Prometeus [363 - Prometeus – Prometeusz, olbrzym z rodu tytanów, wykradł na użytek ludzi ogień z nieba, za co Jowisz kazał przykuć go do skały Kaukazu, gdzie orzeł szarpał mu odrastającą wciąż wątrobę. Wybawcą jego był Herkules.], lecz ja miasto niego
Jestem przybit na rogu Kaukazu śnieżnego.
Mnie orlica serce żrze, które na swe męki
Odrasta i żywi zwierz łakomy przezdzięki.
Ma pokój Andromeda [364 - Andromeda – córka króla Etiopii, Cefeusza (syna Jowisza), i Kasjopei, oddana na pożarcie smokowi morskiemu, wielorybowi (pustoszącemu kraj za bluźnierstwo Kasjopei, która twierdziła, że jest piękniejsza od nereid). Ocalił Andromedę Perseusz, który poślubił ją zabiwszy potwora.], lecz ja, przykowany
Do skały, prze cudzy grzech podejmuję rany.
Do mnie płynie wieloryb rozdarwszy paszczekę.
Gdzie ja mam rady szukać? Gdzie się ja uciekę?
Ratuj, mężny Herkules, ratuj, Perseu sławny,
A odnów (jedno by w czas) na mnie przykład dawny!
O Necie
Harda Neta, iż gładkość swą do siebie czuje,
Więc kiedy ją pozdrowię, ani podziękuje,
A zawieszę li wieniec u niej przede drzwiami,
Wdepce go zawżdy w ziemię hardymi nogami.
O zmarski, o starości, bywajcie co pręcej!
Owa wasze namowy będą ważyć więcej.
O swych rymiech
Ja inaczej nie piszę, jeno jako żyję;
Pijane moje rymy, bo i sam rad piję,
Nie mierzi mię biesiada, nie mierżą mię żarty,
Podczas i czepiec; więc też pełne tego karty.
Co po sykofancyjej [365 - sykofancyja – sykofancja; umiejętność przypodobania się, pochlebstwo.]? – Chcesz mię miary w życiu
Nauczyć, a sam, księże, nosisz diabła w kryciu.
Z Anakreonta
Nie dbałem nigdy o złoto,
Alem tylko prosił o to,
Aby kufel stał przede mną,
A przyjaciel pijał ze mną,
A tymczasem robotnicy
Pieczą mieli o winnicy.
To wszytko moje staranie,
To skarb, złoto i zebranie.
Ani dbam o kasztelana,
Trzymając się mocno dzbana.
Z Anakreonta
Skoro w rękę wezmę czaszę,
Wnet ze łba troski wystraszę;
Więc iż mnimam, że mam wiele,
Stąd mi łacno o wesele.
Wieniec musi być na głowie,
A fraszka wszyscy panowie.
Kto się chce bić, obuj zbroję,
Ja przy kuflu przedsię stoję,
Bo tak mnimam, iż upitym
Lepiej leżeć niż zabitym.
Z greckiego
Samy do swej obory woły rozpuszczone
Przybiegły z gór, gwałtownym deszczem umoczone,
A ubogi Tirimach pod wysokim dębem
Spi wieczny sen, piorunem uśpiony trozębem.
Fraszki dodane
Nagrobek Stanisławowi Grzepskiemu [366 - Stanisław Grzepski (1524–1570) – profesor filozofii na Uniwersytecie Krakowskim, autor pierwszego podręcznika geometrii w języku polskim (1566).]
To miejsce, w którym ciało twoje pochowano,
Godna rzecz, Grzepski, aby łzami obmywano.
Nauka, cnota, rozum i postępki święte
Tam z tobą w ten grób za raz z pośrodka nas wzięte.
Świat, jesliże dobrze znał te przymioty w tobie,
Mógłby nie rok ani dwa czernić się w żałobie
Po twym zejściu. Lecz poty, póki sam stać będzie,
Niech się twe imię sławi i zawsze, i wszędzie.
Na Leliwę Tarnowskich [367 - Fraszka wydrukowana w 1. wydaniu Szachów z ozdobionym herbem Tarnowskich (gwiazda nad półksiężycem), zawiera przepowiednię niespełnioną, młody bowiem Tarnowski „zszedł” rychło po ojcu, hetmanie.]
Nastań szczęśliwie ty, Miesiącu nowy,
Z taką pogodą i tak ludziom zdrowy
Jako ten przeszły, po którym ty wschodzisz,
A niech się cieszym, że nierychło schodzisz.
Na słownik Mączyńskiego
Żebyś do szkoły nie po wszytko chodził,
Ale sam czasem drugiemu pogodził,
Wielką mieć pomoc z tych ksiąg, gościu, będziesz,
Gdy nad łacińskim językiem usiędziesz.
Nie bądźcie hardzi swym żakom, mistrzowie,
Wszystko tu najdzie, co wy macie w głowie.
Pełna prze zdrowie
Prze zdrowie gospodarz pije,
Wstawaj, gościu! A prze czyje?
Prze królewskie. Powstawajmy
I także ją wypijajmy!
Prze królowej. – Wstać się godzi
I wypić; ta za tą chodzi.
Prze królewny. – Już ja stoję!
A podaj co rychlej moje!
Prze biskupie. – Powstawajmy
Albo raczej nie siadajmy!
Ta prze zdrowie marszałkowe. —
Owa, gościu, wstań na nowe!
Ta prze hrabie. – Wstańmy tedy!
Odpoczniemże nogom kiedy?
Gospodarz ma w ręku czaszę,
My wiedzmy powinność nasze!
Chłopię, wymkni ławkę moje,
Już ja tak obiad przestoję.
Przymówka chłopska
„Pijże, włodarzu!” – „Panie, jużem podpił sobie”.
„Pij ty przedsię!” – „Dziękuję jako panu tobie:
Mało już nie mam za swe, a człowiek się boi,
By słówkiem nie wyleciał [368 - By słówkiem nie wyleciał – przysłowie zanotowane już przez Rysińskiego: „Słówko wróblem wyleci, a wołem się wraca”.], co więc chmiel rad broi”.
„Pij ty, włodarzu, i mów, coć się będzie zdało,
Prosto, jako za naszych ojców więc bywało!”
„Takci bywało, panie, pijaliśmy z sobą,
Ani gardził pan kmiotka swojego osobą;
Dziś wszytko już inaczej, wszytko spoważniało;
Jako mówią: postawy dosyć, wątku mało”.
Źle dopijać się przyjaciela
Chcecie li słuchać, powiem wam swe zdanie,
Na czym zależy dobre zachowanie.
Ale w czas wiedzcie, że nie dzierżę z tymi,
Którzy przyjaciół szukają pełnymi.
Trudno by się tam miłość rodzić miała,
Gdzie swar, gdzie zwada gniazdo swe usłała.
Trudno ma uróść, co kiedy niebacznie
I bez rozmysłu szumna głowa zacznie.
Cnota nad wszystko, a skarbu więtszego
Nad przyjaciela nie masz uprzejmego;
Kto się w taki skarb dobrze zapomoże,
Póki żyw, upaść w ubóstwo nie może.
Ale począwszy od stworzenia świata
Aż po te nasze ostateczne lata
Ledwe par kilka w dziejach opisano,
Które za prawe przyjacioły miano.
A my się tego piwem dopić chcemy?
Zaprawdę lekce przyjaźń szacujemy.